czwartek, 18 grudnia 2014

Legitymizacja groźby terrorystycznej jako skutecznego narzędzia nacisku

Od dzisiaj, jeśli nie podoba nam się jakiś film - czy to ze względów politycznych, stricte ideologicznych, kulturowych, czy jakichkolwiek innych - wystarczy pogrozić wysadzeniem kin, aby skutecznie zablokować jego premierę. Taki oto precedens ustanowiło dzisiejszą decyzją tchórzowskie Sony.

Beznadziejności tego posunięcia nie trzeba tłumaczyć nikomu, kto chociaż w minimalny sposób potrafi wyprowadzać logiczne wnioski w procesie intelektualnego rozmyślunku. Hakerstwo i retoryka terrorystyczna stanie się teraz skutecznym narzędziem, dzięki któremu przeróżne organizacje będą mogły wpływać na to co zobaczą normalni odbiorcy. Nie minie pewnie kilka dni, kiedy IS (dawne ISIS) czy talibowie zorientują się, że takim sposobem można zablokować premierę każdego filmu, który, przykładowo, krytykuje religijny fundamentalizm. Ile będziemy musieli czekać, żeby usłyszeć groźby skierowane w kierunku produkcji odkrywającej troszkę więcej kobiecego ciała, albo promującej wolność wyznania czy wyboru orientacji seksualnej?

Bo cóż to za rzeczywistość, w której - skompromitowane i nic nie znaczące na arenie międzynarodowej - totalitarne państewko, przy użyciu gróźb, dyktuje prywatnej korporacji - która funkcjonuje w bogatych, demokratycznych i znaczących państwach - tematykę jaką wolno i nie wolno poruszać w jej komercyjnych produkcjach filmowych? Chociaż gdyby na siłę próbować znaleźć w tym pozytyw, to może społeczeństwo zwróci teraz większą uwagę na ten hermetyczny, pseudo-komunistyczny twór. W końcu zamiast testów rakietowych i gróźb wojny z Koreą Południową (do tego już przyzwyczajoną) autentycznie mówi on o atakach terrorystycznych na obiekty cywilne Zachodu. Jedno jest pewne - Sony bierze Koreę Północną bardziej serio niż rządy Japonii, USA i Korei Południowej razem wzięte.

I co może teraz - po takiej kompromitacji - zrobić Sony? Cóż, przy okazji ataków hakerskich wyciekły nie tylko wewnętrzne e-maile pracowników, czy scenariusze filmów, ale także różnorodne - bardzo archaiczne - strategie walki z piractwem. Sony od kilku dni traci w oczach zainteresowanych filmem widzów i może najlepszym sposobem na odwrócenie tej tendencji byłoby wrzucenie The Interview na torrenty - ot tak, po prostu, w ramach pokazania środkowego palca terrorystycznym prostakom z totalitarnego północnokoreańskiego bagna.

A ja jeszcze w kierunku terrorystów mogę skierować tylko jedną prośbę: zagroźcie Sony, że jeśli nie oddadzą praw do Spider-Mana Marvelowi, to zrobicie małe bum-bum w głównych siedzibach tej korporacji. Z góry dzięki.

[Update:] Oklaski za Obamy, któremu również nie spodobała się polityka Sony i który pokazał amerykańskie jaja nakładając nowe sankcje na Koreę. Film natomiast (swoją drogą bardzo słaby) okazał się finansową klapą - niby ukazał się w kilku kinach i na VOD, ale w ogólnym rozrachunku dystrybutor wyjdzie na minus.

czwartek, 4 grudnia 2014

Krótko i bezspoilerowo o Shadow of Revan


Shadow of Revan, czyli najlepsze co do tej pory spotkało Star Wars: The Old Republic. Nowy kierunek: skupienie się na fabule i fantastyczne udoskonalenia w gameplayu oparte na feedbacku graczy. Jak wyszło? Genialnie. Plan udał się znakomicie.

Krótko, po dwóch dniach zabawy, w punkach, plusy:
- Story. Wreszcie konkretna przygoda, podczas której można rozkoszować się kinowym doświadczeniem bez nudnych zapchajdziur czy rozpraszających misji pobocznych. Scenariusz i sam plan fabularny dopracowane do perfekcji! Smaku dodaje udoskonalona animacja i praca kamery.
- Wielkie, klimatyczne, pełne detali i piękne lokacje. Ilość mobów? Jak na lekarstwo, czyli koniec z męczącym doświadczeniem w stylu Makeb. Zarówno Rishi jak i Yavin 4 robią niesamowite wrażenie.
- Powrót historii klasowych w wielkim stylu. Do tej pory miałem przyjemność spróbować tylko dwóch, ale ilość emocji jakie mi misje te dostarczyły przewyższa chyba wszystko co przeżyłem do tej pory pod tym względem. Jeśli ktoś ciekaw przykładu, to tutaj (spoilerowo) historia mojej Jedi Sage.
- Nowe flashpointy i operacje są (jak zwykle) wplecione w fabułę, ale tym razem już nie trzeba martwić się o innych graczy: dodano opcję solo która działa wyśmienicie. Forged Alliances również można przejść teraz samodzielnie (i nawet podróżować za dużo nie trzeba, bo otrzymuje się żetony które teleportują z miejsca na miejsce). Czy to jeszcze MMO, czy już udane single player RPG z elementami multiplayer?
- Misje poboczne i dailies: są! Opcjonalne i nie rujnujące doświadczenia. Nie ograniczono się jednak do boksów z misjami (i ścianą tekstu), ale questy te rozdają pojedyncze NPC które do nas mówią (i którym odpowiadamy), ale bez przerywania rozgrywki i męczących cutscenek. Chcesz posłuchać? Zostań. Nie chcesz? Akceptuj i idź w swoją stronę. I co ciekawe, są one przeważnie krótsze i dużo bardziej urozmaicone pod względem sposobu ich rozwiązywania (strzelanie do statków też jest, ha!).
- Głosy! Wreszcie nowi aktorzy. I poziom aktorski wysoki. O niebo wyższy niż wcześniej. Nie wiem, może to jest kwestia już tego, że od dłuższego czasu męczyły mnie powtarzające się głosy, ale... czuć różnicę pod tym względem. I oczywiście smaku tutaj dodają świetnie napisane dialogi.
- Muzyka. Zaskoczyła, bo spodziewałem się sztucznych melodii rodem z Galactic Starfighter i Oricon. Muzyka jest klimatyczna i nawiązuje czasem w ciekawy sposób do Williamsa (te szepcące słowa z Duel of the Fates głosy na Yavin - cóż za doświadczenie), pojawiają się też nowe tematy, a także odświeżone starsze dźwięki.
- Masy pobocznych dodatków jak nowe frakcje w reputacji, gear, pety, mounty, dekoracje i zabawki. Dużo tego i naprawdę masa z nich jest do zdobycia przez zwykłą grę, nie mówię tutaj o nowym rzucie hypercrate (który również jest).
- Disciplines. Dużo przyjemniejsza forma customizacji postaci niż drzewka. Zmiany w alacrity zwiększają dynamikę walk, a nowe animacje dodają naszym postaciom jeszcze więcej epickości. Jest dobrze, chociaż co do balansu się nie wypowiem, bo na warzones jeszcze za dużo czasu nie spędziłem.
- Dużo nowych achievementów do zdobycia, również ukrytych i trudnych do wytropienia. Fajna rzecz dla odkrywców i kolekcjonerów (o ile nie idzie się krok po kroku za dulfy).
- Cały nowy content, czysto fabularnie, dostarcza kilkanaście godzin zabawy, czyli więcej niż większość współczesnych gier w trybie single player.
- Mnóstwo smaczków, takich jak np. takie trochę na lewo wprowadzenie cyklu zmiennych pór dnia (Rishi w jednej części ma dzień, w drugiej noc).
Z minusów:
- BioWare idzie w kierunku ujednolicania fabuły i gameplay'u dla obu frakcji (czyli nie walczą one między sobą, ale jednoczą się przeciwko jednemu wrogowi). Z jednej strony dobrze: mogą się skupić na jednej i dobrej historii, nie rozdrabniać, z drugiej: fatalnie, bo nie wiem na ile content ten jest przyjemny w kolejnym powtarzaniu. Mam w tej chwili 15 postaci na "dawnym endgame" (55), z czego dwie w drodze na 60 (nie spieszy mi się), ale mam wrażenie, że mogę się zmęczyć. Klasowe nowe misje są (to około 20 minut czystej fabuły), no ale otoczone chyba tym samym.
- O ile bugów nie doświadczyłem, to jeden jest delikatnie gamebreaking i sporo ludzi narzeka (jedno z ostatnich starć się blokuje). Do poprawy, ale pewnie sporo osób jest zirytowanych.
- Brak nowego contentu czysto PvP, czyli Warzones przede wszystkim. Rozumiem, że ich team PvP pracował nad zmianą całego systemu klasowego, ale... Teraz na endgame będę grał pewnie w większości znów to, także chciałbym jak najszybciej zobaczyć nowe lokacje w tej formie.
- Podobno (jeszcze JK nie grałem, takie są relacje) Lord Scourge znów nie ma nic do gadania w kwestii Revana. Haniebne przeoczenie.
- Brakuje jednej bardzo istotnej dla lore Yavina 4 postaci.
A co dalej?
Dodatek otwiera sporo drzwi, a oświadczenie BioWare, że mają powrócić przede wszystkim do opowiadania dobrych historii, na pewno pozytywnie nastawia co do przyszłości gry. Niech tylko dadzą więcej mapek na PvP.

piątek, 28 listopada 2014

Na szybko o teaserze The Force Awakens

Teaser.

Moje pierwsze wrażenie było zupełnie inne niż się spodziewałem... Myślałem, że utonę w ciarkach, wzruszę się, podekscytuję, a przyjąłem to wszystko ze spokojem i dystansem. Wszystko jest takie... obce! Nowe?

Ciągle miałem wrażenie, że skądś to wszystko znam.

Benedict Cumberbatch, narrator teasera. Kim jest? Czy to Plagueis? Jego głos jednak jest na tyle znajomy, że trudno było mi czuć coś więcej niż zainteresowanie.

Postaci o których nie mamy pojęcia - na ich widok myślałem tylko o tym, że plotki krążące od miesięcy mogą być prawdziwe. Sokół Millenium był nawiązaniem do tego co znamy, ale tym na co zwróciłem uwagę była fantastyczna animacja i zwinna praca kamery.

Nowe miejsca, przypominające chyba za bardzo znajome nam ziemskie lokacje (polski las zimą), dawały wrażenie jak bym oglądał kolejny fanfilm. A sama postać Sitha, znanego już z concept artu, przywoływał skojarzenia z Revanem. W tym przypadku podróżującego po Ziost.

Czyżby więc fakt powstawania nowych filmów był aż tak surrealistyczny dla mojej podświadomości? Tak czy inaczej - podobało mi się. Dostaliśmy niewiele, ale można już sobie wyrobić pewne oczekiwania co do estetyki jaką zobaczymy w przyszłych materiałach związanych z filmem.

Szkoda też, że muzyka - która właściwie gra tylko przez moment - jest taka... mało oryginalna? Wzięli Williamsa specjalnie, żeby nagrał nowy podkład, a jedyne czym ten temat różni się od oryginału to głębsze brzmienie... Uhm?

[UPDATE 1]
Update: po kilkukrotnym obejrzeniu udało mi się przełamać barierę podświadomości i pokochałem każdą sekundę! Cieszy mnie to, że zobaczyliśmy nowych głównych bohaterów (John, Daisy i Droid-piłka), nowego "złego", 3 nowe planety, X-Wingi i Sokoła! Teaser ma Moc i wygląda bosko! Brzmi również fantastycznie - muzyka Williamsa jest naprawdę bardzo dobra (i brzmi potężnie), a dźwięk miecza świetlnego powala na kolana.

[UPDATE 2]
Teaser obejrzała moja siostra, która na co dzień ma - delikatnie mówiąc - wyjebane na Star Wars. Podobało jej się! Zachwycony był również mój ojciec, który jest głównie fanem OT. Moja mama, nastawiona neutralnie, również wyglądała na zainteresowaną! Także cieszę się nie tylko dlatego, że teaser jest naprawdę świetny, ale również z powodu bardzo ciepłego przyjęcia przez fanów i nie-fanów najróżniejszego rodzaju. W Internecie hype jest również niesamowity: kolektywnie na kilka godzin padły prawie wszystkie fora fanów Star Wars, a związane z TFA hasła trendowały (i nadal trendują) na Twitterze przez wiele godzin!

[UPDATE 3]
Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. O ile generalnie większość kontrowersji związana jest z mieczem świetlnym, to kiedy zajrzałem na Polską wersję oficjalnego fanpage na Facebooku (na co dzień używam globalnej), to uderzył we mnie rasizm w stosunku do Boyegi. Ludzie wieszczą upadek Star Wars, bo szturmowcem jest postać czarnoskóra, pytając, czy zobaczymy też gejów i Żydów (sic). Trochę załamujący obraz naszego narodu.

czwartek, 27 listopada 2014

Od jutra nic nie będzie takie samo


Oficjalne informacje na temat The Force Awakens są bardzo skąpe. Wiemy, że film opowie historię osadzoną ok. 30 lat po Return of the Jedi, a także przywróci na wielkie ekrany uwielbianych aktorów z Oryginalnej Trylogii, tuż obok młodych i obiecujących wschodzących gwiazd. Wraca też John Williams, Sokół Millenium i X-Wingi.

A poza tym, to jest pierwszy raz, kiedy czekamy na film Star Wars, o którym tak naprawdę nic nie wiemy. W przypadku pierwszego Star Wars z 1977 tak naprawdę nie było oczekiwania, ponieważ wokół filmów tych nie narodziło się jeszcze zjawisko kultu. Kontynuacja pierwszej części natomiast nie mogła zaskoczyć estetyką, a sam setting fabularny i postaci były znane wszystkim, którzy na filmy te czekali.

Z Prequelami było oczywiście trochę inaczej. Na The Phantom Menace  czekały miliony fanów, oczekując po filmie godnego powrotu Gwiezdnych Wojen na ekrany kin. Wielu się zawiodło, jednak samo oczekiwanie przybierało niesamowite formy: ludzie chodzili do kina specjalnie żeby zobaczyć trailery, spędzali całe godziny przy modemach ściągając ich wersje elektroniczne, a później ustawiali się w kolejkach pod kinami całe tygodnie przed premierą. Mimo to, produkcja nie była okryta zbyt dużą tajemnicą: o nowych postaciach było wiadomo prawie wszystko, a każdy wiedział, że film zmierza ku przejściu Anakina na Ciemną Stronę Mocy i narodzenia się Imperium.

Teraz nie wiemy nic o postaciach, estetyce filmu, fabule, settingu. Wiemy, że pojawi się Han Solo, Chewbacca, R2 i C-3PO, Leia Organa i Luke Skywalker, ale... kim po 30 latach są te postaci? Czy Han i Leia są razem? Czy Han i Chewie nadal latają Sokołem? Czy Luke jest Mistrzem Jedi? Wiemy też, że oryginalne postaci mają zejść z drogi nowym, młodym bohaterom, o których nie wiemy absolutnie nic, nawet tego jak się nazywają!

Expanded Universe wytworzyło pewną koncepcję Galaktyki po Bitwie o Endor, opowiadając historie na 40 lat do przodu, jednak pozbawione zostało statusu kanonu, stąd nie możemy oczekiwać, że którekolwiek z pomysłów z EU zostaną zrealizowane. Czy Zakon Jedi nadal istnieje? Co z Imperium? Czy Republika została odbudowana? Co może zagrozić naszym bohaterom? Kim w końcu był Wybraniec i w jaki sposób przywrócił Równowagę Mocy?

Oczywiście jest to związane z dwoma kwestiami: faktem osadzenia Sequeli w nieznanym w kanonie okresie historycznym, a także niesamowitą aurą tajemnicy skrywającą proces produkcji nowych filmów. J. J. Abrams znany jest ze swojego radykalnego podejścia do kwestii otwartości związanej z fabułą czy postaciami produkowanych filmów, stąd jutro (albo dzisiaj w nocy) te 88 sekund będzie naszym pierwszym kontaktem z nowymi filmami. Po raz pierwszy w historii kinematografii teaser/trailer wyprzedzi oficjalne zdjęcia, czy nawet plakat!

Zresztą kto wie, czy tak będzie? Może nowy teaser będzie składał się z ujęć które nie znajdą się w filmie? W przypadku The Empire Strikes Back, pierwszy teaser składał się jedynie z concept artów, a teasery do filmów Abramsa przeważnie są oryginalnymi nagraniami (np. Star Trek, Super 8). Krążą plotki sugerujące krótkie ujęcia z nowego filmy rodem z teasera Attack of the Clones, ale kto wie, czy nie są one częścią całej kampanii dezinformacji, a jutrzejsza premiera zwali nas z nóg i zaskoczy czymś kompletnie innym?

Od jutra Star Wars nie będzie takie samo. Nic nie będzie takie samo.

Podoba mi się to i jestem niesamowicie podekscytowany czekaniem!

wtorek, 21 października 2014

Dziesięć książek które dużo dla mnie znaczą


Paula, moja szanowna koleżanka, wyzwała mnie w Facebook'owym łańcuszku do sporządzenia listy dziesięciu książek które są dla mnie ważne. Jako, że na Facebooku mało rzeczy wrzucam, a lista ta zginęłaby zapewne w odmętach nieskończenie długich tablic moich znajomych, podjąłem decyzję o zamieszczeniu jej tutaj.

Wybrałem dziesięć najważniejszych dla mnie książek, ale zamieszczam też całe cykle książkowe, ponieważ większość takich serii traktuję jako jedną spójną całość, a wybór konkretnego tomu przyprawiłby mnie o niepotrzebne dylematyzowanie i ból głowy. Kolejność nie ma znaczenia.

A więc... do dzieła!

1. Harry Potter - J. K. Rowling
Książki z którymi dorastałem, i które pokazały mi, że czytanie może być fajne. Każdy z tomów czytałem po kilkanaście razy! Po piąty i kolejne stałem o świcie w kolejce do księgarni. Myślę obecnie o powtórnym przeczytaniu całej serii, ale w oryginale po angielsku.

2. Wiedźmin - A. Sapkowski
Po pierwszy zbiór opowiadań sięgnąłem w gimnazjum. Zakochałem się. Drugi tom przeczytałem równie szybko, ale przy Krwi Elfów (pierwszy tom Sagi) zrezygnowałem. Ciężko mi powiedzieć dlaczego, ale wydaje mi się, że dla piętnastoletniego gówniarza taka literatura to zbyt dużo. Tak czy inaczej, do opowiadań, oraz całej Sagi, wróciłem w tym roku, i uważam wszystkie książki za arcydzieła. Kreacja świata, sposób prowadzenia historii, dialogi, postaci - rewelacja. Gdyby zakończenie było inne, nadal sikałbym pod siebie.

3. Zemsta Sithów - M. Stover
Adaptacja trzeciej części Gwiezdnych Wojen, która... przerasta swój pierwowzór. Przejście Anakina Skywalkera na Ciemną Stronę Mocy jest tutaj pokazane w sposób rewelacyjny, a poetyckie i filozoficzne wstawki tworzą z tej pozycji jedną z najbardziej emocjonalnie poruszających (przez tydzień nie mogłem się otrząsnąć!) jakie czytałem. Oglądanie Zemsty Sithów potem nigdy już nie było takie samo...

4. Rok 1984 - G. Orwell
Rewelacyjnie napisana, i bardzo przygnębiająca opowieść osadzona w świecie, w którym totalitarny system polityczny kontroluje każdy aspekt życia jego obywateli, włącznie z absurdalną manipulacją historią, i brutalnym pacyfikowaniem nieposłusznych. Bardzo mi było smutno kiedy ją czytałem, szczególnie, że wizja nie jest wcale aż tak oderwana od rzeczywistości (patrz: Korea Północna).

5. Zew Cthulhu - H. P. Lovecraft
Zbiór opowiadań grozy, który przeczytałem mniej więcej w czasach gimnazjum, i który kompletnie zawładnął moją wyobraźnią. Historie te są niesamowicie napisane, wywołują uczucie niepokoju, i zaskakują na każdym kroku. Dużo czasu minęło odkąd czytałem tę książkę po raz ostatni, ale ochota na sięgnięcie po nią ponownie rośnie z każdym dniem.

6. Zdrajca - M. Stover
Książka która zaskakuje bardziej niż uderzenie młotkiem przez naćpanego żula podczas porannego prysznicu. Książka ta jest częścią długiego, kilkunastotomowego cyklu Nowa Era Jedi, ale wysuwa się na przód jako najmroczniejsza, najbardziej szokująca i najbardziej wypełniona filozofią Mocy. Zawiera w sobie również najmocniejszą i najbardziej heroiczną scenę śmierci w historii całego EU Star Wars, oraz wprowadza postać której przedziwna i pokręcona filozofia rozumienia Mocy rzuca mrok na przyszłość całego uniwersum.

7. Życie i czasy Sknerusa McKwacza - D. Rosa
Rewelacyjny komiks, który musiał znaleźć się na tej liście, mimo, że nie jest do końca książką. Jest to długa opowieść o wujku Kaczora Donalda, Sknerusie. Śledzimy jego losy od czasów jego młodości w Londynie, aż po "współczesny" obraz zniszczonego przez doświadczenia starca. Klasyczny American Dream iści się tutaj w rewelacyjnych przygodach, przezabawnych sytuacjach, i smutnych momentach, a kreska, i wypełnione szczegółami kadry można podziwiać godzinami.

8. Bóg urojony - R. Dawkins
Książka, która przekonała mnie do tego, że porzucenie wiary katolickiej i nazwanie się ateistą nie jest niczym złym, wstydliwym, czy niepoprawnym. W sensowny, podparty bogatą argumentacją, zabawny i bystry sposób autor prowadzi nas przez różne kwestie związane z religią, głównie chrześcijańską, i pokazuje, że bóg jest faktycznie urojeniem, a określenie "ateista" brzmi dumnie.

9. Darth Plagueis - J. Luceno
Książka, która w rewelacyjny sposób splata ze sobą różne okresy historyczne uniwersum Gwiezdnych Wojen, oraz wyjaśnia skomplikowany polityczny schemat który doprowadził do upadku Republiki i narodzin Imperium. Rewelacyjnie się to czyta, a ilość nawiązań do szerszego EU niesamowicie bawi. Więcej: tutaj.

10. Wojna zombie - M. Brooks
Niezwykle wciągająca i przerażająca wizja świata pogrążonego w apokalipsie zombie, która zabiera nas w najróżniejsze zakątki Ziemi (i nie tylko), pokazując w jaki sposób z wirusem zmieniającym ludzi w krwiożercze trupy radziły sobie różne państwa i różni ludzie. Gratka dla fana klimatów postapokaliptycznych, zombie i polityki światowej.

I to wszystko. Dziesięć pozycji, z których wybraniem nie miałem żadnych problemów. Liczyć mogę tylko na to, że jeszcze jakaś książka (lub seria książek) tak mnie zaskoczy, że będę mógł pokusić się o dylemat "co też stąd wyrzucić".

sobota, 16 sierpnia 2014

Plotki o Episode VII, czyli szykowanie gruntu pod ubaw w Grudniu '15


Dzisiejszy dzień dostarczył nam masę nowych plotek i niepotwierdzonych informacji związanych z nadchodzącą kontynuacją Sagi Star Wars. Postanowiłem podsumować krótko wszelkie doniesienia związane z tym filmem, licząc na to, że post ten po premierze filmu będzie się czytało z uśmiechem politowania na ustach... Bądź zaskoczeniem z trafności.

Uwaga, potencjalnie spore spoilery!

Zacznijmy od tych bardziej wizualnych:
- TMZ swego czasu opublikował masę zdjęć z planu zdjęciowego z Abu Dhabi oraz studia Pinewood (po raz pierwszy ujrzeliśmy Sokoła Millenium)
- Wnętrze Sokoła mieliśmy okazję podziwiać całkiem niedawno
- IndieRevolver publikuje concept arty Hana Solo
- IndieRevolver przedstawia rzekomo concept art głównego złego części VII
- Różne źródła mówią od dawna o potencjalnym wyglądzie Szturmowców w VII, powstają oparte na tym grafiki, wycieka jednak również zdjęcie hełmu, prawdopodobnie rekwizytu filmowego
- [UPDATE 20.10.14] http://www.millenniumfalcon.com/ opublikował kilka dni temu 32 concept arty związane z pre-produkcją do VII. Kilkaset artów koncepcyjnych podobno krąży już od paru miesięcy (rzekomo wyciekły z serwerów Lucasfilmu), ale to pierwsza tura publicznego pokazania części z nich.

A teraz tych związanych z fabułą:
- Luke Skywalker od 30 lat jest rzekomo uwięziony, nikt go nie widział od czasów Bitwy o Endor
- Miejscem jego uwięzienia jest Mon Calamari/Dac, które przedstawiają wyspy Skellig
- Na wyspach Skellig kręcono rzekomo jedynie minutę materiału filmowego (Mark Hamill i Daisy Ridley), która ma zakończyć VII część
- Imperium istnieje obok Republiki (Zimna Wojna rodem z SWTOR?)
- Jedi nie istnieją, a popularne jest twierdzenie, że Luke był ostatni
- Pojawić się w filmie ma planeta będąca połączeniem lasu z klimatem polarnym (zgaduję, że to może być Belsavis)
- Mają pojawić się Piro-Szturmowcy z miotaczami ognia, siejący zamęt na wspomnianej Leśno-Lodowej planecie
- Mówiło się od dawna, że jedną z planet pojawiających się w VII jest właśnie planeta z SWTOR
- Admirał Ackbar ma się również pojawić
- Głównym motorem napędowym filmu będzie odcięta mechaniczna dłoń Luke'a, która spada na pustynną planetę (sic) razem z trzymanym mieczem świetlnym tegoż (wersja z RotJ, więc to nie ta z Bespin)
- Dłoń tą odnajdzie Szturmowiec-defektor, grany przez Johna Boyegę
- Zirytowana faktem jego ucieczki z sił Imperium, polować ma na niego zła pani oficer (grana przez Gwendoline)
- Gwendoline ma nosić posrebrzaną zbroję Szturmowca
- John Boyega, bądź Gwendoline, ma nosić zbroję umożliwiającą kamuflaż (stąd srebrne barwy?)
- Gwendoline podobno ma dzierżyć miecz świetlny, więc kto wie czy nie jest czymś w rodzaju super-Szturmowca rodem z concept artów McQuarriego do A New Hope
- Z pomocą Boyedze przyjdzie Daisy Ridley, córka Hana i Leii
- Daisy gra główną rolę w filmie
- Odnajdą oni miecz świetlny Luke'a i ruszą w podróż aby go odnaleźć
- Co do Hana, to będzie on oficerem Imperium/Republiki, dowodzącym Imperialnym Niszczycielem Gwiezdnym (razem z Chewbaccą)
- Niektóre plotki wskazują jednak, że Han jest prezydentem Republiki, inne, że jest nim Leia (po śmierci poprzednika)
- Sokół Millenium nie należy już do Hana, a lata nim postać grana przez Oscara Isaaca
- Mają pojawić się flashbacki powracające do czasów Wojny Domowej, w której przewinie się Darth Vader oraz Leia Organa (grana przez prawdziwą córkę Carrie Fisher)
- Dartha Vadera ma grać zawodnik MMA, Sheamus
- Głownym antagonistą będzie dawny uczeń Imperatora, oraz jego obecny podopieczny
- Mają oni być Inkwizytorami (bądź ten starszy może być dawnyn Inkwizytorem), bądź czymś w tym stylu, co rzekomo ma być nawiązaniem do Rebels, chociaż moim zdaniem to jedynie zbieg okoliczności i naciągana spekulacja (twórcy Rebels wydają się nie być przekonani do związku sezonu 1 Rebels z VII)
- Jeden z antagonistów ma być cyborgiem (pół twarzy mechaniczna)
- Dłoń tego cyborga ma być rzekomo przedstawiona na ostatniej kartkowej wiadomości od J. J. Abramsa (chociaż ludzie spekulowali też, że może to być ta spadająca na pustynną planetę)
- Republika ma prowadzić wykopaliska na jednej z neutralnych planet w poszukiwaniu antycznej broni, co doprowadzi do napięcia z Imperium (które również jest zainteresowane tematem, a trwa zimna wojna)
- Ta neutralna planeta to rzekomo miejsce narodzin Sithów - Korriban/Moraband?
- Lore związane z Sithami wskazuje na ich kilku-tysiącletnie tradycje, ze wskazaniem na dawnego lorda Sith, Dartha Ruina (uczeń tego obecnego Sitha bardzo się nim inspiruje, może mieć takie samo imię)
- Ruiny tej planety (Sith Homeworld) są centrum dowodzenia potężnej broni, która jest całą planetą
- Według innych źródeł, to na lodowej planecie ktoś buduje broń masowej zagłady
- Luke ratuje wszystko i wszystkich, ale igra z Ciemną Stroną
- [UPDATE 20.1014] Luke Skywalker ma mieć romans z Ciemną Stroną Mocy, a jedna z relacji wskazuje nawet, że to on jest złym cyborgiem. Na jego widok Daisy ma stracić wiarę we wszystko i również ulec złu. Brzmi depresyjnie, pomysł kontrowersyjny, ale ja osobiście jestem za jak największym kombinowaniem!
- [UPDATE 20.10.14] Od kilku miesięcy krąży plotka, że postać Daisy ma na imię Kira. To imię pokazywało się na jednej z przyczep podczas zdjęć w lesie, oraz przy relacjach z Abu Dhabi.
- [UPDATE 20.10.14] Krąży plotka, jakoby główny zły nie był jednak cyborgiem, ale wcieli się w nią aktor, którego nazwisko zaskoczy wszystkich.

Niektóre z tych informacji pojawiły się już dawno, nawet więcej niż rok temu. Kto wie, czy czegoś nie pominąłem - opieram się głównie na pamięci, a sporo tego się powoli nagromadza. Źródła są różne, są to zarówno dziennikarze filmowi którzy zajmują się takimi sprawami (mają kontakty i doświadczenie), jak i anonimowi "donosiciele". Większość z tych informacji pojawia się wielokrotnie w różnych źródłach (np. sporo ktoś wrzucił na 4chana bardzo dawno temu, co zostało zignorowane z oczywistych względów, jednak wiadomości z innych źródeł powtarzają to co tam zostało wypunktowane), ale może to być po prostu tak, że publikujący te scoopy powtarzają te same brednie które krążą między dziennikarzami czy nawet ludźmi pracującymi przy produkcji filmu (którzy mogą nie mieć bezpośrednio dostępu do scenariusza, ale "coś tam słyszeli"). Pewnie do drugiej połowy 2015 roku (trailery), czy nawet do dnia premiery filmu, nie dowiemy się jak celne są te plotki. Ja mam mieszane uczucia, szczególnie boli mnie brak Jedi, i fakt nieobecności Luke'a przez ponad 30 lat (jego przyjaciele, czy nawet Rebelia/Republika nie zainteresowały się tym zniknięciem?), ale z ostatecznym wyrokiem możemy jedynie czekać do premiery...

Update - 20.1014 - dodałem link do concept artów, oraz kilka plotek o których mi się przypomniało. Rewelacyjne podsumowanie dotychczasowych plotek znajduje się również tutaj.

niedziela, 27 lipca 2014

Ciasne Wojny


Mieliśmy książki, gry i komiksy osadzone w przeróżnych okresach, opowiadające najróżniejsze przygody rozmaitych postaci. Od czasów antycznych, przez kilkutysięczny okres istnienia (z przerwami) Starej Republiki, po odległe przygody potomków Luke'a Skywalkera i Leii Solo.

Po reboocie Odległej Galaktyki, z kilku tysięcy lat, pozostało nam ich około 60. Planety, rasy, koncepcje, organizacje - to wszystko w jakimś tam stopniu pozostanie, będzie wykorzystywane przez nowe źródła będące już oficjalnie częścią filmowego kanonu, ale poza byciem "źródłem inspiracji", historie w EU osadzone nie są niczym więcej. I tak, teraz nawet opowiadania w Insiderze są tak ważne jak Nowa Nadzieja.

Problem w tym, że zapowiedziane już jakiś czas temu książki i - dzisiaj - serie komiksowe Marvela są umieszczone w latach strasznie bliskich filmowym Epizodom. Ba, wszystkie trzy serie komiksowe dzieją się po Części IV! Pozostałe książki są albo bardzo ściśle związane z OT, albo z Rebels, ewentualnie są przerobionymi scenariuszami z anulowanego The Clone Wars. Nic, absolutnie nic nie wychodzi poza ramy filmów. Co za marnotrawstwo!

Nadchodząca gra Star Wars: Battlefront też nie daje nadziei, żeby cokolwiek się zmieniło. Wszystkie materiały jakie do tej pory widzieliśmy, są związane z Oryginalną Trylogią. Ile można? Już przy EU post-RotJ męczyła mnie nieśmiertelna Wielka Trójka, a ochoty po książki około-filmowe z tymi bohaterami nie miałem absolutnie ochoty sięgać. A teraz, po anulowaniu EU, dostajemy jedynie takie pozycje.

Jest to smutne, bo mimo mojej miłości do wszystkich części Star Wars, oczekuję po tak dużym świecie powiewu świeżości, nowych bohaterów, przygód osadzonych w różnych okresach historycznych, eksperymentów z konwencją. Zamiast historii odległych od siebie o tysiące lat, dostaniemy takie dziejące się tego samego miesiąca, odgrzewane kotlety i do bólu przemielonych bohaterów.

Nudy.

Mogę tylko liczyć na to, że to okres przejściowy, a po premierze nowego Epizodu, i wreszcie nowych stand-alones, NU (New Universe) zacznie eksplorować nowe tereny i motywy. To jednak odległa perspektywa - przez najbliższe półtora roku na horyzoncie nie pojawi się nic godnego uwagi.

środa, 2 lipca 2014

Gamingowe recenzje! Część I


Od pół roku, czyli mniej więcej od kiedy zakupiłem nowy komputer, oraz na moje konto zaczęła spływać regularnie kasa, trwa u mnie mania kupowania gier i kolekcjonowania ich na Steam oraz Origin. Chwytam zarówno wszechobecne bundle (tanie paczki kilku gier - głównie produkcji indie, oraz starszych pozycji) oraz aktywnie biorę udział w różnych wyprzedażach. Ta ostatnia, Steam Summer Sale, pozwoliła mi zakupić niesamowitą liczbę gier po bardzo okazyjnych cenach - zdobyłem między innymi dwie części The Witcher, dwie części Portal, Half Life 2 z obiema kontynuacjami, pierwszego Fallout, Payday 2 do grania po sieci, Garry's Mod, i kilka innych produkcji.

No i jako że gram teraz dużo i legalnie, a mojego wolnego czasu nie pochłania już tak bardzo Star Wars: The Old Republic, postanowiłem nadrobić gamingowe zaległości i opisywać wrażenia na Steam. Lubię pisać i grać, więc czemu by tego nie połączyć? Odsyłam więc do mojego profilu na Steam, a szczególną uwagę zwracam na następujące recenzje gier które ukończyłem niedawno:
Half-Life 2
Batman: Arkham Origins
Alice: Madness Returns
- Alan Wake
Alan Wake's American Nightmare
Alice: Madness Returns


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Kotobukiya's Mara Jade Bishoujo Statue


Do mojej Jainy Solo dołączyła dzisiaj Mara Jade!

To druga figurka z serii Bishoujo japońskiej firmy Kotobukiya, i prawdopodobnie ostatnia szansa na sprawienie sobie fizycznej pamiątki związanej z Expanded Universe. Samo wykonanie stoi na tym samym poziomie co w przypadku Jainy, jednak jak na mój prywatny gust, figurka jest dużo lepiej zaprojektowana - sama postawa, przypominająca ustawienie Jedi Sage w SWTOR, jest dużo ciekawsza, a jej uchwycenie w ruchu perfekcyjne. Nie ma też tutaj wiecznego problemu "odpadającego" miecza który jest dość irytujący w przypadku Jainy. No i miłym dodatkiem jest możliwość customizacji figurki: mamy do wyboru dwa miecze świetlne, fioletowy i niebieski (czyli decydujemy z którego okresu jest to postać), oraz możliwość założenia długiej peleryny lub komina z goglami. Wybieram fiolet i pelerynkę.

A oto zdjęcia:



Po zdjęcia opakowania i figurki przed złożeniem, oraz może wygodniejsze przeglądanie tych zamieszczonych powyżej, odsyłam tutaj.

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozmyślania na temat frekwencji


Jest mi bardzo przykro, że stało się tak jak się stało, chociaż wiem, że było to do przewidzenia.

23,82% frekwencji oznacza tylko tyle, że 3/4 dorosłych obywateli Polski albo kompletnie nie jest zainteresowana uczestniczeniem w demokratycznych mechanizmach obecnego systemu, albo jest tak rozczarowanych systemem, że nie wierzy w wartość swojego głosu i nie widzi żadnej perspektywy na zmianę.

Niezależnie od powodów, czy to się "nie chciało", czy źle się czuło, czy świadomie się wybory bojkotowało, wszyscy którzy nie głosowali przyczynili się do takiego wyniku wyborczego: faszysta Korwin zdobywa 7%. Mobilizacja gimbusów którzy osiągnęli już wiek wyborczy była do przewidzenia, jednak w przypadku gdyby więcej rozumnych istot poszło do urn, na pewno nie wysłalibyśmy do Europarlamentu tak prymitywnych jednostek o skrajnie prawicowych poglądach.

Nie było na kogo głosować? Ależ oczywiście, że było. Na karcie do głosowania znajduje się wiele komitetów wyborczych o których wcale się w mediach nie mówi, a na które można oddać swój głos, nie tylko spełniając swój obowiązek i zwiększając frekwencję, ale też dając znak, że nie godzi się na obecny stan rzeczy. Komitet na który głosowałem nie przekroczył nawet 1%, ale moje sumienie jest czyste. Skorzystałem z prawa do wypowiedzenia się, a Polska Partia Piratów ten jeden  więcej (oby motywujący) głos otrzymała.

Wynik wyborów w innych krajach Europejskich jest podobnie niepokojący: do głosu dochodzi skrajna eurosceptyczna prawica, często mająca poglądy wręcz faszystowskie, rasistowskie, oraz używająca retoryki rodem z rynsztoka. Korwin-Mikke, chcący obalenia demokracji i zaprowadzenia prawicowej monarchii, otrzymał uwagę mediów i to było pewnie błędem, bo mimo, że powielało się jego krzyki o głupocie kobiet, czy "lewactwu" całego świata, to trafił on z tym do ponad pół miliona osób.

Teraz, dzięki temu, że ma uwagę mediów, oraz jest częścią systemu politycznego, w wyborach parlamentarnych w przyszłym roku może zdobyć kilka miejsc w Sejmie. Ludzie nie będą się bali tego, że ich głos jest "zmarnowany", a tendencja i prognoza nie jest dobra, bo wśród ludzi w wieku 18-25 lat miał on aż 30% poparcia. Co jest w głowach tych zakochanych w kapitalizmie i konserwatyzmie społecznym ludziach?

Oczywiście, że bezrobocie, brak perspektyw (80% młodych ludzi nie zastanawia się czy wyjechać z Polski, ale KIEDY), kryzysy ekonomiczne mają duży wpływ na radykalizację poglądów społecznych. Hitler otrzymał władzę w demokratycznych wyborach, także w rękach społeczeństwa jest wielka odpowiedzialność za to co się dzieje.

Pisałem już o tym, że system demokracji przedstawicielskiej nie jest perfekcyjny, ale nie głosując nie ma się żadnego wpływu na rozwój sytuacji. Oddaje się władzę w ręce innych, bardziej zmobilizowanych i radykalnych jednostek. Tak czy inaczej, każdy kto nie głosował właściwie pasywnie zgodził się na taki rozwój sytuacji. Mam nadzieję, że mentalna "gimbaza" do której trafia faszystowska retoryka Korwina-Mikke wyrośnie z tego typu poglądów, a za rok do urn pójdzie przynajmniej 60% wyborców.

wtorek, 20 maja 2014

Rozmyślania na temat systemu demokratycznego


Już w tę niedzielę wybory.

I mam z nimi problem taki sam jak z każdymi wyborami, nie ważne czy samorządowymi, prezydenckimi czy europejskimi. Głównym powodem jest fakt, że jako anarchopacyfista nie wierzę w skuteczność systemu demokracji przedstawicielskiej i bliżej mi do idei demokracji bezpośredniej, organizacji oddolnej, instytucji zdecentralizowanych. Mam więc dylemat natury moralnej - brać udział w mechanizmach systemowych które poddaję krytyce, czy nie?

Z drugiej strony mój anarchizm jest już mocno "stłamszony" przez obserwację realnej rzeczywistości. Moja wiara w społeczeństwo i jego zdolność do świadomych, uczciwych i pokojowych zachowań właściwie nie istnieje, a kierunek studiów które wybrałem pozwolił mi głębiej zanurzyć się w fakty prawne, oraz poznać bliżej mechanizmy które kierują systemem politycznym nie tylko naszego kraju, ale też Unii Europejskiej i - właściwie w głównej mierze właśnie - świata.

Trochę więc pogodziłem się z faktem życia w systemie demokracji przedstawicielskiej, chociaż ilekroć obserwuję kampanie wyborcze i ten populistyczny cyrk na uśmiechy oraz sławne nazwiska, tylekroć załamuję ręce nad beznadziejnością i brakiem sensu takiego systemu. Ale czy jest jakaś inna opcja, która dawała by ludziom szerokie możliwości posiadania wpływu na politykę, przy zachowaniu pewnego "porządku"? To straszne, ale właśnie w taki sposób uderzyłem we własne poglądy anarchistyczne...

Stąd też postanowiłem już jakiś czas temu, że anarchopacyfizm - jego podstawowe, wolnościowe i prospołeczne, założenia - zachowuję w sercu, natomiast w głowie kieruję się bardziej "przyziemnymi" ideami, związane głównie z szeroko pojętą lewicą, czyli bardzo liberalnym podejściem do spraw społecznych, oraz socjalistycznym i antykapitalistycznym spojrzeniem na kwestie gospodarcze.

Tylko teraz dochodzimy do kolejnych kwestii - próbę zmuszenia siebie samego do głosowania na partie polityczne, które chociaż może są blisko moich "przyziemnych" poglądów, to i tak nie reprezentują w pełni tego co myślę. Do tego fakt, że podczas kampanii wyborczych posługują się oni populistycznymi rozwiązaniami absolutnie zniechęca mnie do zakreślania kwadracików przy nazwiskach określonych list.

Przykład? Mógłbym głosować na SLD-UP, ponieważ są reprezentują oni liberalne spojrzenie na kwestie społeczne, oraz socjaldemokratyczne na sprawy gospodarcze, a sama Unia Pracy jest chyba najbardziej lewicową i pro-pracowniczą partią na polskiej scenie politycznej (głosowałem już kiedyś na nich), ale nie mogę się przemóc, żeby zagłosować na listę, na której jedynką jest celebrytka Weronika Marczuk (która na bliboardach oprócz swojej zadbanej buzi nie prezentuje żadnych merytorycznych haseł), mimo, że na drugiej pozycji znajduje się inteligentny i wykształcony nauczyciel akademicki, którego teoretycznie mógłbym poprzeć. Teoretycznie, bo jednocześnie poparłbym wtedy "jedynkę".

Na szczęście w Łodzi z list Komitetu Wyborczego Demokracja Bezpośrednia (brzmi nieźle) startują członkowie Polskiej Partii Piratów (jeszcze lepiej), więc to na nich oddam swój głos. Niestety będzie to w praktyce głos zmarnowany, gdyż nie zapowiada się, aby cieszyli się oni dużym poparciem, tak więc szanse na wejście przedstawicieli tego Komitetu do Europarlamentu są żadne. Taki niestety jest nasz system, w którym wygrywają piękne buzie mające zaplecze i pieniądze na liczne spoty i bliboardy, a sensowne programy polityczne obchodzą tylko bardzo nieliczną mniejszość głosujących.

I faktycznie smuci mnie fakt, że właściwie zdecydowaną większość naszego społeczeństwa wybory nie obchodzą (wg. sondaży wybory te mają mieć najniższą frekwencję w historii). Z drugiej chciałoby się wierzyć, że zagłosują chyba ci zainteresowani tematem polityki, czyli... teoretycznie, świadomi tego na kogo głosują. Ale czy demokracja w przedstawicielska, w której wybierani politycy mają tak niski poziom legitymizacji władzy, jest dobrym systemem? No i czy frekwencja i zainteresowanie społeczeństwa wyborami byłyby większe w systemie demokracji bezpośredniej, czyli takiej opartej na partycypacji i wyborach?

Nie jestem zwolennikiem wprowadzania kar za nie chodzenie na wybory - co jest popularne w niektórych krajach Europy zachodniej, gdzie często za brak uczestnictwa płaci się kilkaset euro kary -  i faktycznie jestem świadomy tego, że w systemach politycznych które posiadają pewne elementy demokracji bezpośredniej - jak w Szwajcarii - ludzie są bardziej zainteresowani procesem rządzenia. Jest to spowodowane głównie tym, że kwestie które są poddawane pod referenda są żywo dyskutowane w mediach, więc ludziom ciężko jest uniknąć debaty publicznej, jednak mimo wszystko nie można być specjalistą od wszystkiego, i ludzie głosują na podstawie tego co mówią "autorytety" i "specjaliści", często bezmyślnie. A to już abstrahując od tego, o czym - i jak - się u nas w mediach mówi.

Nie jest też tak, że większość - która rządzi we wszelkich formach demokratycznych - ma zawsze rację. Potrzebne są zasady które zapewnią mniejszościom prawa do decydowania o sobie, ale po raz kolejny są na to jedynie dwa sposoby: albo ludzie (wszyscy) będą wierzyć w takie idee (anarchizm), albo wprowadzone zostaną odgórnie mechanizmy mające na celu zagwarantowanie mniejszościom określonych praw. Znowu, w praktyce, raczej mało popularne są partie które chciałyby w radykalny sposób tłamsić różne grupy ludzi (czyli dobrze), ale w teorii mogą one kiedyś dojść do władzy, co się zdarza chociażby przy okazji kryzysów ekonomicznych (przykład: Hitler i NSDAP).

Więc znów, w teorii, demokracja przedstawicielska jest na tyle elastyczna, że w wyborach do Europarlamentu są partie eurosceptyczne chcące obalenia Unii Europejskiej, więc system sam w sobie jest zdolny do transformacji. Często jednak, w praktyce, ludzie głoszący wzniosłe - radykalne czy nie - idee po dojściu do władzy niekoniecznie kierują się hasłami wyborczymi i interesem ludzi którzy na nich głosowali. Ba, to wręcz jeden z charakterystycznych elementów demokracji przedstawicielskiej - politycy myślą o ludziach (nie zawsze, ale najczęściej) jedynie przy okazji wyborów, po czym biorą pensję za nierzetelną pracę. Dlatego potrzebne są mechanizmy które umożliwiłyby odwoływanie deputowanych.

To też nie jest domena demokracji przedstawicielskich, że politycy po dojściu do władzy zapominają o wyborcach. Mówi się, że władza deprawuje, i coś faktycznie w tym jest. Stąd słabością anarchizmu jest fakt, że zawsze mogą pojawić się jednostki chcące więcej dla siebie - chciwość to naturalna wada człowieka. Przykładem mogą być komuniści w Rosji, którzy doszli do władzy w wyniku rewolucji, ale zamiast wprowadzać idee komunizmu w życie, zrobili z kraju twór totalitarny, nie różniący się zbytnio od faszyzmu.

Mógłbym teraz wysunąć wniosek, że nie powinniśmy poddawać krytyce systemów politycznych, ale ludzi i ich naturę. Byłoby to jednak dość pesymistyczne i absolutnie zaprzeczałoby mojej wierze (marzeniu?) w to, że kiedyś - w sposób naturalny, ewolucyjny - na świecie zapanuje anarchizm i pokój między wolnymi jednostkami. Jestem więc pełen sprzeczności i wewnętrznej walki. Poddawanie w wątpliwość własnych idei jest jednak chyba dobre i świadczy o inteligencji, tak więc chciałbym, żeby więcej ludzi - a tym bardziej polityków - było w stanie poddawać swoje poglądy krytyce.

Ten temat to temat rzeka. Abstrahując już od samych kwestii systemowych, pozostaje ta związana z poglądami partii które kandydują w nadchodzących wyborach. Nie jest jednak zamienić tego posta w krytykę prawicy, konserwatyzmu i eurosceptycyzmu, wchodzić w szczegóły związane w zasady funkcjonowania Unii Europejskiej, ani atakować poszczególnych partii i polityków z którymi się nie zgadzam i raczej na pewno nigdy nie zgodzę. Właściwie właśnie chciałem pisać o wyborach do Europarlamentu i na tym się skupić, ale przemyślenia na temat systemu demokratycznego jakoś we mnie tkwiły i same z siebie wypłynęło, więc niech tak też pozostanie :)

niedziela, 18 maja 2014

Filmowe podsumowanie 2013 roku


Idąc za zestawieniem które zrobiłem w 2012 roku, przygotowałem listę najlepszych - moim zdaniem - filmów roku ubiegłego, czyli tego oznaczonego liczbą 2013. I nie był to zły rok - obejrzałem 65 produkcji które miały wtedy swoją premierę, z czego dwie dostały "dziesiątkę", a siedem - "dziewiątkę". To właśnie te dziewięć filmów zamieszczę na tej liście. Średnia ocen wszystkich produkcji z 2013 roku które oceniłem wyniosła 6.86.


1. Gravity
Wizualna orgia, której ciężko nazwać filmem. Gravity to "doświadczenie", przygoda, która nie pozwala na chwilę nudy i niejednokrotnie potrafi wzruszyć. Nie wiem jeszcze jak odbiorę ten film w 2D, ponieważ widziałem go tylko raz w IMAX, ale nawet gdyby pozbawić go wszelkich fajerwerków związanych z fantastyczną trójwymiarowością, nadal pozostaje świetna gra aktorska Sandry Bullock, oraz trzymająca w napięciu fabuła. Nie mogę sobie wyobrazić lepszego, "realistycznego" filmu akcji o kosmosie. No i te perfekcyjne długie ujęcia (które uwielbiam!)...


2. Upstream Color
Film, który podczas samego oglądania wywoływał u mnie jedynie znużenie i ciągłe rozmyślanie: "o co tutaj, kurwa, chodzi". Po skończeniu pozostawia jednak emocjonalne rozbicie i szczękę w podłodze. Nie jest to na pewno kino dla każdego. Jest ono pełne symboli, ambientowej muzyki, długich scen teoretycznie nie mających sensu, ale kiedy poznamy całą historię, oraz przeczytamy wyjaśnienie reżysera (który zaprezentował nam tutaj dość interesującą teorię o tym "jak działa życie", i który jednocześnie ten film wyprodukował, a także napisał scenariusz i muzykę!), to zrozumiemy, jak idealna jest to produkcja.


3. Thor: The Dark World
Druga część przygód Thora podobała mi się o wiele bardziej niż pierwsza. Jest to rewelacyjna spece opera fantasy z elementami science fiction, czego więc chcieć więcej? Wszystko tutaj do siebie pasuje, audiowizualnie jest na najwyższym poziomie, a humorem dorównuje The Avengers. Takie kino o superbohaterach lubię!


4. Oblivion
Film, który przy pierwszym seansie w kinie nie wywołał u mnie aż tak pozytywnej opinii, ale przy drugim i trzecim obejrzeniu nie pozwolił na nic innego, jak tylko na zakochanie się w tym co sobą prezentuje: klasyczny i dobrze przemyślany scenariusz science fiction, piękne widoki, fantastyczną muzykę M83 i genialne dialogi. Sam film dodatkowo w kilku miejscach zaskakuje, do tego wzrusza i nie pozwala się nudzić. Naprawdę rewelacyjne kino science fiction.


5. Stoker
Wyjątkowy i jakże wspaniały film! Chciałbym więcej produkcji tego typu. Produkcji magicznych, wciągających, zaskakujących, oryginalnych, z ciężkim klimatem i nietypowymi relacjami między głównymi bohaterami. Jest też na co popatrzeć - Mia Wasikowska jest piękna, i gra świetnie. No i ta scena pod prysznicem... zaskakująca, szokująca, unikatowa!


6. Frozen
Animacja Disney'a z masą świetnych piosenek i przyjemnym, zimnym klimatem. Bawi, wzrusza, uczy - ma wszystko czego można oczekiwać od tej wytwórni. Bardzo fajne główne bohaterki i ciekawi bohaterowi poboczni to na pewno najmocniejszy atut tego filmu.


7. World War Z
Dwie godziny ciarek i zajebistego kina post-apokaliptycznego. Jasne, film nie trzyma się wiernie wizji Brooksa, przez co nie wybrałem się na niego do kina (bojkotowałem film od momentu zobaczenia szybkich zombie na trailerze), ale po seansie w domu kompletnie zmieniłem zdanie. Twórcy bawili się świetnie konwencją, a sam film ma w sobie elementy które pozwoliły mi pokochać książki Brooksa, z nastawieniem na "umiędzynarodowienie" apokalipsy z zombie na czele. Film też zawiera w sobie najlepszą scenę śmierci w historii kina!


8. Rush
Film który można oglądać na bezdechu. Wciąga, wywołuje ciarki i trzyma w napięciu. Do tego świetna muzyka i interesujący główni bohaterowie. Dodatkowego smaku dodaje fakt, że jest to film oparty na faktach, dzięki czemu bardziej wczuwamy się w "konflikt" między rajdowcami.


9. La Migliore offerta
Film który emocjonalnie dobija, wzrusza i skłania do refleksji. Fabuła jest naprawdę ciekawa i oryginalna, wywołuje chęć dowiedzenia się co będzie dalej, a do tego klimat i świetne wykonanie, przez co chciałoby się, aby nigdy film się nie kończył. A niestety musi. I to jak.

piątek, 9 maja 2014

To the Moon


Mniej więcej dwie godziny temu ukończyłem grę "To the Moon", którą kiedyś udało mi się tanio zakupić w jakimś Bundle. Skuszony pozytywnymi recenzjami, nie zagłębiając się zbytnio w szczegóły fabularne (nie wiedziałem właściwie nic), zagrałem.

Rzec mogę tylko tyle: jest to jedna z tych gier, których nigdy się nie zapomni i które zmieniają życie. O ile na początku wyglądała na pixelowatą, prostą przygodówkę, to dość szybko zauważyłem w niej niezwykle oryginalną i pomysłową fabułę, oraz piękną muzykę, uświadamiając sobie w końcu, że ta gra nie ma na celu mnie bawić, ale zmusić do refleksji i rozbić emocjonalnie.
Naprawdę, nie pamiętam zbyt wielu produkcji które by mnie w taki sposób wzruszyły i pozostawiły aż tyle emocji na tak długo (bo naprawdę, nie spodziewam się, żeby szybko ze mnie to wszystko co teraz we mnie się dzieje opadło). Z gier pewnie wymienić mógłbym jedynie Braid, Mass Effect i The Walking Dead. To dużo chyba mówi, chociaż szczerze mówiąc nie przypominam sobie, żebym na nich zużył aż tyle chusteczek ile zużyłem na "To the Moon"...

Nie chcę spoilerować, zanurzać się w szczegóły fabularne, smaczki i te wszystkie dziwne rzeczy które mi rozwaliły serce i umysł. Bo po co? Mogę jedynie zachęcić do zagrania. Sama produkcja nie jest długa, starcza na kilka godzin... ale... jakie to są godziny...


wtorek, 29 kwietnia 2014

Obsada Episode VII - moje typy


Po ogłoszeniu oficjalnie obsady siódmego Epizodu Star Wars, postanowiłem połączyć aktorów z postaciami do których najbardziej one pasują. Bazuję na Expanded Universe, jednak szczegóły się oczywiście nie liczą - np. kwestia dokładnego wieku - skoro jest to od kilku dni bardziej źródło inspiracji i szkiców, niż twardy kanon.

Jasne, wiem, że nie muszą wykorzystywać tych samych imion, wizerunków czy konceptów, ale liczę jednak na to, że moje typy się sprawdzą chociaż trochę. Byłby to miły ukłon w kierunku pracy wielu autorów, którzy od 36 lat tworzą to uniwersum, oraz wspaniały prezent dla fanów, którzy śledzili przez wiele lat losy bohaterów Star Wars i ich potomków.


Domhnall Gleeson - Ben Skywalker
Tego aktora znam najbardziej, jest świetny. 30-letni rudzielec który spokojnie mógłby grać dwudziestu-kilku-latka. Ben w EU urodził się dość późno, ale nic nie przeszkadza, żeby Luke miał syna trochę wcześniej (czyli kilka lat po Powrocie Jedi musiałby go spłodzić). Problem stwarza brak starszej aktorki w obsadzie, chociaż jej rola może jest po prostu mniejsza. Zobaczymy, mam nadzieję, że twórcy nie pójdą w kierunku Luke'a trzymającego się z dala od związków.


Max von Sydow - Darth Plagueis
To była moja pierwsza myśl kiedy go zobaczyłem. Te usta i podłużna twarz, nie tylko w jego obecnym wyglądzie, ale też kiedy patrzy się na zdjęcia z jego starszych filmów Pojawienie się w VII Dartha Plagueisa to jeden z możliwych scenariuszy, głównie ze względu na to, że jest on wspomniany w Zemście Sithów, więc stanowiłoby to idealne nawiązanie i kontynuację tego wątku. Któż nie byłby groźniejszy dla Galaktyki, niż powracający zza "grobu" mistrz Imperatora poszukujący nieśmiertelności? Może ją znalazł?


Daisy Ridley - Jaina Solo
Młoda i nieznana aktorka, która będzie naszą "nową Padme/Leią". Tutaj możecie zobaczyć ją w akcji. Jak dla mnie perfekcyjnie pasuje do roli Jainy, przypomina bardzo swoją matkę i babcię! To jest bohaterka którą chciałbym najbardziej zobaczyć w VII, wybaczyłbym wtedy całe zło jakie Lucasfilm/Disney wyrządził kanonowi (tak, oficjalnie tutaj to piszę: jeśli w VII będzie Jaina, mogą robić co chcą).


Adam Driver - Jacen Solo
Tutaj mam problem tego rodzaju, że Adam Driver był w plotkach podawany jako główny negatywny bohater. Jednak bardziej w tej roli pasuje mi von Sydow, więc Driver mógłby grać młodego Solo. Ma w sobie coś "groźnego", ale koncepty z Dziedzictwa Mocy mogą być eksplorowane już w kolejnych częściach (czy Trylogii), jeśli Plagueis miałby być głównym "złym". Może być to niezła inwestycja w przyszłość. A może Kyp Durron?


Pozostali 
 Przy kolejnych aktorach mam już większy problem. Nie pasują do żadnej większej postaci z Expanded Universe, mogą być kimkolwiek. John Boyega pasowałby na jakiegoś potomka Lando (chociaż w EU miał on bodajże córeczkę?), a Andy'ego Serkisa najchętniej widziałbym w roli jakiegoś porąbanego Sitha, nowego ucznia Plagueisa (o ile będzie on się trzymał Zasady Dwóch). Oscar Isaac mógłby być być kimkolwiek, ale pasowałby też do roli Wielkiego Admirała Thrawna, gdyby okazało się, że Sequel Trilogy miałoby nawiązać najpierw do tego bohatera. Jak dla mnie pasuje całkiem dobrze!



niedziela, 27 kwietnia 2014

Co z tym Expanded Universe?


Ostatnie wiadomości związane z kanonem to cios w serce fana tego uniwersum. Oprócz tego, zapowiedziano kilka nowych pozycji książkowych, pierwszych "naprawdę-naprawdę kanonicznych". To trochę jak by matka przedstawiła Wam swojego nowego chłopaka dzień po śmierci ojca.

Jak powinienem się czuć teraz, kiedy wszystkie moje ulubione postaci... przestają istnieć? Jaina Solo, Revan, Ganner Rhysode, Imperator Vitiate, Kyle Katarn, Thrawn, Nom Anor - wszystko spuszczone do poziomu fanfiction. Natomiast Meebur Gascon - najbardziej żenująca postać w historii Gwiezdnych Wojen - jest tak samo prawdziwy jak Luke Skywalker. Kto wie też jaki status będą mieć nowe kolorowanki i książeczki dla 3-letnich dzieci. Kanon? Wspaniale.

Czy mogę teraz cieszyć się nowymi książkami, filmami, komiksami i grami? Chyba nie. Nie wymażę z pamięci tego, co towarzyszyło mi przez ostatnie 10 lat zaczytywania się w EU. Jeśli nowe produkcje są zupełnie oderwane od tego co mam w pamięci, to nie będzie w nich nawiązań do tej większej całości.

Sam "Moraband" poruszył masy, mimo, że na StarWars.com wspomniano, że to Korriban, który zmieniał nazwy w różnych punktach historii. A teraz... mogą zrobić wszystko. Z historią Sithów i Jedi, szczegółami dotyczącymi Zasady Dwóch i machinacji politycznych Palpatine'a - jak czerpać z tego przyjemność?

Podobnie w drugą stronę - otrzymamy prawdopodobnie zupełnie oderwaną od znanej mi rzeczywistości wersję wydarzeń post-RotJ. Nie wiem, czy będę mógł z przyjemnością oglądać film, w którym Han i Leia nie będą razem, a Luke weźmie sobie za żonę jakąś czarnoskórą kobietę (jeśli wierzyć plotkom o czarnym potomstwie Skywalkerów). Zamiast się cieszyć nowymi historiami, będę z nostalgią wspominać EU...

Niepewna jest też przyszłość SWTOR. Jest to projekt który mocno bazuje na Expanded Universe, czerpie z niego garściami, ale nadal się rozwija. Story Group również podpisało się pod Galactic Starfighter. Gamespot dotarł do Lucasfilm i otrzymał od nich taką odpowiedź: "SWTOR zawsze było i będzie częścią Expanded Universe". Czyli... nie jest kanoniczne, bo EU jest niekanoniczne i opisane jako "Legends", czy może jest kanoniczne, bo Expanded Universe istnieć będzie dalej, ale wszystko będzie na takim samym poziomie kanonu? Enigmatyczna odpowiedź, a chęci do włączenia niekanonicznej brak (bo komu by się chciało poświęcać tyle czasu grze, która jest tak istotna dla Star Wars jak World of Warcraft czy Star Trek Online).

Smutne jest też to, że pewnie nie będzie nowych książek z cyklu "Legends", co nie pozwoli na zakończenie wielu urwanych opowieści. Właściwie nie pozwala mi to na dalsze eksplorowanie tego świata, a wszystkie przewodniki i książki na które wydałem grube kilka tysięcy złotych są teraz nic nie warte. Ba, nawet nie muszę ich teraz czytać! Po co? Zawsze odkładałem czytanie The Essential Guide to the Force, czy The Essential Atlas, a teraz podjęto za mnie decyzję kiedy się za nie zabrać. Nigdy.

Dlaczego muszą też wywalać wszystko? Punkt Przełomu, KotOR - komu przeszkadzają? Dlaczego pokuszono się o aż tak radykalne posunięcie? Istnieje oczywiście taka opcja, że to ruch mający jedynie pozwolić na większą swobodę, oraz uniknąć negatywnych reakcji na niektóre mniejsze zmiany (a la TCW). Zmiany niekoniecznie w mocny sposób zaprzeczające temu co było. Wtedy OK, mam gdzieś szczegóły, nie obchodzi mnie kiedy jaki model TIE był produkowany (i dlaczego dany komiks jest beznadziejny, bo niezgodny w takich kwestiach), czy w którym roku i miesiącu Wojen Klonów dokładnie doszło do bitwy o Jabiim - nie bolały mnie mniejsze zmiany które proponowało TCW, byle tylko nie mieszali za mocno tylko dlatego, że... mogą.

A film który zamieszczono na oficjalnym kanale Star Wars na Youtube jest... rozdrapywaniem ran. Mówią nam: "Expanded Universe jest super! Kochamy te książki i gry, to nasze dzieciństwo, tyle świetnych historii, ale... mamy je gdzieś i usuwamy z kanonu, bo tak jest łatwiej!". Dajcie mi w takim razie nowego KotORa. Kanonicznego i na odświeżonym engine ;)

Pozostaje też pytanie: co robiło Story Group przez ostatnie półtora roku? Budowali grunt pod przyszłość? Wydawało mi się właśnie, że chodziło o to, aby jak najskuteczniej, i z jak najmniejszymi stratami, wprowadzić możliwość powstania nowych filmów. Okazało się jednak, że poszli oni na łatwiznę. Jasne, obiecują, że z EU czerpać będą (jako przykład podano Star Wars Rebels które faktycznie mocno bazuje na niektórych jego elementach), ale jest to jedynie obietnica którą można w różny sposób interpretować.

Star Wars nie jest już kierowane przez ludzi z pasją i wizją, to teraz marka kierowana przez sztywniaków pod krawatami, pieniądz i korporacyjne zasady. Leland Chee wczoraj wysłał wiadomość twórcy Timeline Gold, że nie może już odpowiadać bezpośrednio na pytania fanów dotyczące kanonu (co robi od kilkunastu lat, najpierw na oficjalnym forum, a później przez media społecznościowe) bez wcześniejszego przedyskutowania odpowiedzi z działem PR...

Mając to wszystko teraz przed oczami, zastanawiam się również nad taką kwestią: czy jestem w stanie im teraz zaufać? Co jeśli za 12 lat postanowią nakręcić film o Tarkinie? Czy będą patrzeć na książki wydane dzisiaj, czy pójdą na łatwiznę i po raz kolejny dokonają rebootu? Nie. Teraz liczy się tylko kasa i maksymalizowanie zysków. Księgowi skalkulują co przyniesie więcej pieniędzy, i na takiej podstawie będą podejmowane decyzje.

Wiem, że Star Wars to głównie rozrywka, że zawsze aspekt pogoni za zyskiem był istotny, a książek z półek nikt mi nie zabierze, ale najwięcej zabawy było właśnie w tym, że Star Wars zawsze było jedno. To nie Marvel czy DC, gdzie rebooty są czymś częstym i oczywistym - są podyktowane są faktem, że historie tam są osadzone w naszym realnym świecie, więc ograniczone przez niego - przez nasze realia, oraz krótki czasowo okres w którym można się bawić.

A Star Wars?  Jeden świat, pełen genialnych połączeń - od małych nawiązań wplecionych umiejętnie w dialogi i historię, po Luke'a biegającego po Dromund Kaas i Korriban - oraz możliwości na stworzenie nieskończonej liczby powieści. Kilkadziesiąt tysięcy lat historii do wypełnienia. Cała Galaktyka. Miliony planet, postaci, ras i kultur. Filmy były tylko wstępem do czegoś większego, dla mnie zawsze większą wartość miało EU. Teraz mi to zabrano, a ja nie wiem co przyniesie przyszłość.

środa, 12 lutego 2014

Filmy które kocham - Część I


Z racji zakończonej sesji, nadmiaru wolnego czasu, oraz weny do pisania czegoś innego, rozpoczynam mini-cykl w którym przedstawię filmy które najmocniej podbiły moje serce. Postanowiłem, że podzielę to na części - na pewno łatwiej mi będzie napisać parę zdań o kilku filmach, niż od razu zabierać się za zanalizowanie 38 (dokładnie tyle ma u mnie na Filmweb ocenę 10/10). Zacznę od filmów które widziałem niedawno i stopniowo przejdę coraz dalej w przeszłość mojej historii ocen. Do dzieła!


Upstream Color (2013) 
To jeden z tych filmów, na które trafia się zupełnym przypadkiem i które nie zapowiadają się jakoś fantastycznie... po czym wstrząsają emocjonalnie i nie dają o sobie zapomnieć na długo. I właściwie przez większość czasu spędzonego przy tej produkcji zastanawiałem się "co to za badziew" i "o co tu chodzi", jednak ostatecznie obraz ten mnie wzruszył i przetrzepał psychicznie. Pełen symboliki i metafor film który nie wystarczy obejrzeć raz, a który albo się pokocha, albo znienawidzi. Na uwagę zasługuje również świetna muzyka ambientowa, oraz fakt, że skomponował ją ten sam człowiek który gra główną rolę, napisał scenariusz, wyreżyserował i wyprodukował całą produkcję. Ba, również odpowiada za niezależną jego dystrybucję... Podczas oglądania polecam też trochę myśleć i otworzyć na nietypowe przeżycia.


Gravity (2013)
Produkcja sci-fi która dostarcza niesamowitych doznań, szczególnie oglądana w IMAX. Dwie godziny na bezdechu - w przenośni i praktyce. Piękne zdjęcia, długie ujęcia (które uwielbiam!), fantastyczna gra aktorska Sandry Bullock i pełna zawrotnej akcji fabuła. Dzięki połączeniu tych wielu elementów otrzymujemy arcydzieło kina sci-fi, o którym na pewno będzie się mówić jeszcze przez wiele lat. Film otrzymał masę nominacji do Oscara i mam nadzieję, że zgarnie większość z nich - w pełni na to zasługuje.


Karigurashi no Arrietty (2010)
Czyli "Tajemniczy świat Arrietty", produkcja Studia Ghibli Hayao Miyazakiego, najbardziej uroczy film jaki widziałem w całym moim życiu. Historia miniaturowej dziewczynki zamieszkującej piwnicę pewnego domu jest piękna, ciepła i wzruszająca. Arrietty to chyba najsłodsza bohaterka w historii kina! Film jest świetnie zrealizowany i przemyślany, muzyka jest fantastyczna, a historia wzrusza i nie daje o sobie zapomnieć na bardzo długo. Coś pięknego!


Cloud Atlas (2012)
Najbardziej niedoceniony i niezrozumiany film ostatnich lat. To idealna produkcja która dostarczy nie tylko świetnej rozrywki osadzonej w różnych momentach historii naszego świata, ale też skłoni do refleksji (przynajmniej tych co myślą). To jest najpiękniejszy film o wolności jak widziałem. Film, który eksploruje i przedstawia wiele przeróżnych form zniewolenia (od tego o podłożu rasistowskim, przez niewolę społeczną i kulturową, po ponurą wizję państwa totalitarnego), krytykując jego podłoże i prezentując nam silnych bohaterów którzy mają odwagę aby się przeciwstawić niesprawiedliwości i postawie konserwatywnej. Cudo artystyczne i wizualne, perfekcyjna gra aktorska (motyw aktorów grających różne role jest genialny) i mądre przesłanie stawia ten film w czołówce tych najlepszych.


The Avengers (2012)
Ten film to idealne połączenie komedii i kina akcji science fiction, a do tego genialny crossover do którego zmierzaliśmy przez wiele lepszych i gorszych filmów. Superbohaterowie których mieliśmy wcześniej okazję poznać łączą siły w walce o przyszłość Ziemi - robią to w sposób widowiskowy i przezabawny, stąd tak wysoka ocena. Wyżyny współczesnego kina rozrywkowego.


Perfect Sense (2011)
Tak jak w przypadku Upstream Color, jest to film po którym zupełnie nie spodziewałem się takiego poziomu artystycznego. Jest to jedna z tych produkcji, które dosłownie rozwalają emocjonalnie - tak mocno płakałem chyba tylko na finale Listy Schindlera. Piękna historia miłosna okraszona apokaliptycznym science fiction, bosko zagrana przez piękną Evę Green i genialnego Ewana McGregora. Muzyka jest piękna i wzrusza sama w sobie, a w połączeniu z obrazem po prostu zgniata serce. Arcydzieło.


Sześć filmów z nami, pozostały 32 - mam nadzieję, że przed powstaniem drugiej części ta liczba wzrośnie, bo nie ma nic lepszego niż film chwytający za serce bądź zachwycający umysł.

The Old Republic: Jak w dwa dni zarobić 5 milionów kredytów?


Dzisiaj zdradzam sekrety craftingu w SWTOR.

Tytuł nie kłamie - zarobienie kilku milionów kredytów w ciągu doby jest możliwe, i nie takie trudne jak by się mogło wydawać. Jest jednak bardzo uzależniające, bo czy nie miło jest zalogować się na alta i odebrać ze skrzynki mailowej 75 wiadomości wypełnionych kredytami? 75x60k=4,500,000 kredytów zarobionych w mniej niż dwie doby całkiem casualowego craftingu.



Co musisz mieć?

1. Subskybcję
Ponieważ zarabianie milionów z ograniczeniem na ilość kredytów nie ma większego sensu, ba, jest wręcz niemożliwe ze względu na ograniczenia co do skrzynki mailowej. Poradnik zakłada więc, że płacisz za ulubioną grę.

2. Postać z Cybertech
Wymagana jest postać z tym Crew Skillem na poziomie 450, będzie ona głównym dostarczycielem komponentów. Musi ona mieć również wszystkich dostępnych companionów oraz możliwość wysłania 5 na misję.

3. Postać z Armstech
Również na poziomie 450, będzie ona głównym crafterem i postacią która jako pierwsza położy ręce na naszych zarobkach. Musi ona mieć również wszystkich dostępnych companionów oraz możliwość wysłania 5 na misję.

4. Przynajmniej 2 postaci ze Scavenging
Ale im więcej tym lepiej. Ja używam 3 dodatkowych postaci, nie licząc dwóch powyższych które również mają ten skill. Zakładamy jednak, że postać z Cybertech nie będzie miała wolnych slotów na zbieranie złomu, więc do tej puli możesz doliczyć tylko postać z Armstech. Muszą one również mieć wszystkich dostępnych companionów oraz możliwość wysłania 5 na misję.

5. Postać ze Slicing
Jedną lub dwie. Do craftingu będziemy potrzebować Bio-Mechanical Interface Chip, a do tego zarobimy na boku na Critical z tego Crew Skilla. Mogą to być postaci które mają już Scavenging, ponieważ Slicing zabierze nam jeden bądź dwa sloty na postać, a w przypadku kiedy będziemy potrzebować więcej złomu, można go pominąć w danej rundzie.


Co również warto posiadać?

1. Szybkiego kompa
Głównie dla szybszego ładowania kolejnych postaci. Przelogowywanie się do część naszej pracy, dlatego dobrze by było, gdybyśmy nie marnowali czasu na wpatrywanie się w ekran ładowania - może to być frustrujące. Szybki komputer również ważny jest z tego powodu, że będziemy mogli na komputerze wykonywać normalną pracę, podczas gdy otwarta w tle gra będzie czekała na zakończenie misji naszych companionów.

2. Grę na Fullscreen (Windowed)
Dzięki temu minimalizowanie i odminimalizowanie gry będzie szybsze, a poza tym zlikwidujemy problem częstych crashy podczas tabowania. Zmiana jest naprawdę świetna, chociaż podczas braku aktywności warto wrócić do listy wyboru serwerów - karta graficzna będzie mniej obciążona, a i tak nas tam po pewnym czasie nieaktywności wyrzuci.

3. System nagród
Ustal sobie różne progi i zastanów jakie ekskluzywne, drogie i elitarne przedmioty zawsze chciałeś mieć. Na przykład pierwszym progiem będzie 10 milionów - gdy go osiągniesz, kup tego Varactyla na którego zawsze patrzyłeś z zazdrością! Dzięki temu będziesz mieć motywację dalszej pracy, a samo siedzenie nad craftingiem nie pójdzie "na marne", ponieważ będziesz mógł cieszyć się jej efektami na bieżąco.

4. Ciągły dostęp do komputera
Co około pół godziny będziesz musiał obskoczyć postaci które będą częścią naszej machiny produkcyjnej. Grę możesz mieć zminimalizowaną w tle, dzięki czemu będzie to mniej kłopotliwe - w tym czasie przeglądaj Sieć, czytaj książkę, oglądaj film albo ucz się do egzaminu, to już jest osobista kwestia. Żeby nie zapomnieć o craftingu możesz sobie ustawiać budziki, ale ja raczej robię to na oko - po prostu wchodzę do gry kiedy mam przeczucie, że już pora.

5. Wszystkich towarzyszy z maksymalnym Affection
To proste - im wyższe Affection, tym większa szansa na sukces misji. Większe i lepsze zbiory to coś co pozwoli nam nie tylko przyspieszyć crafting, ale też zmniejszyć jego koszta. Opłaca się więc zainwestować w gifty!


Co robić?

1. Gathering
Postaci ze Scavenging zbierają Mythre, Turadium i Tricopper Flux. Loguj poszczególne postaci i wysyłaj je na misje. Najlepiej "zaparkować" je na statku bądź we flocie blisko wejścia na statek - zastosujemy tutaj taki trick, że np. w momencie kiedy będziemy mieć dużo Mythry, a malutko Turadium, to podczas przechodzenia między statkiem a Flotą (i odwrotnie) zresetujemy listę misji, więc będziemy mogli wszystkich 5 towarzyszy wysłać na misje zbierające Turadium. Staraj się też wybierać te misje które dają najwięcej nagród - kosztują one ponad 3 tys. kredytów.

2. Slicing
Postać która ma Slicing niech wysyła regularnie jednego z towarzyszów (tego który ma szansę na Crit.) na misję Watching the Watchdogs albo Unsliceable. Przynoszą one nie tylko Bio-Mechanical Interface Chip wymagany do craftingu, ale też mają szansę na zdobycie kilku Thermal Regulator które możemy sprzedać ze sporym zyskiem na GTN (nie omawiam tutaj craftingu Augment Kitów do których tego się używa).

3. Cybertech
Zebrane materiały wysyłaj na bieżąco postaci z Cybertech. Wszystkich companionów wysyłaj na misję craftowania części droidów które kosztują 2x Mythra, 2x Turadium i 2x Tricopper Flux - jest to najbardziej ekonomiczny sposób, pozostałe crafting skille nie posiadają przedmiotu który kosztuje 2/2/2, zwykle jest to 2/6/2 albo 2/4/4. Pamiętaj, żeby zrobić w inventory miejsce na wykonane przedmioty!

4. Reverse Engineering
Uzyskane Parts przemielamy celem uzyskania MK-9 Components. Z jednej pełnej tury uzyskamy 25 komponentów.

5. Armstech
Wysyłamy komponenty naszej postaci z Armstech. Musi ona jednego z companionów (bądź dwóch, zależnie od ilości komponentów) zarezerwować na nasz crafting, pozostałe niech zbierają materiały (o ile masz tam Scavenging). Craftujemy MK-9 Augmentation Kits, najlepiej użyć do tego postaci która posiada największy critical na Armstech, możesz też zakupić u vendora na statku (o ile go posiadasz) specjalne urządzenie które da Twojemu droidowi pokładowemu +2 Critical, pamiętaj jednak żeby nabić mu chociaż 8k affection (podobno 2k affection to +1 do Crit, a po 8k Affection dalsze wbijanie jest mozolne i trudne, więc można się na tym zatrzymać)!

6. Sprzedaż
Zorientuj się jakie są ceny MK-9 Augmentation Kits na GTN. U mnie ceny oscylują między 59-69k. Czasami udaje mi się sprzedać cały zestaw za wyższą cenę, ale czasami rzucam je po prostu za 62-64k aby mieć większą pewność, że się sprzedadzą. Wszystko zależy od aktywności graczy, od tego czy ostatnio pojawił się nowy shippment (nowe ciuchy -> ludzie chcą je augmentować) oraz od pozostałych uczestników rynku. Jedna ważna rada: NIE UCINAJ ZBYT MOCNO CEN! W interesie wszystkich sprzedających jest pozbycie się towaru, ale obniżając chamsko ceny szkodzisz rynkowi i sobie. Ustaw cenę rozsądnie, nie musi być niższa niż najtańsza oferta - i tak sprzedasz!

7. Powtórz i zbieraj profit
Co pół godziny loguj wszystkie postaci i powtarzaj to co napisałem wyżej. Czasami będziesz w potrzebie Tricopper Flux, więc możesz jeden slot na postaci z Cybertech wykorzystać na gathering. Generalnie ilość zarobionych pieniędzy zależy od tego ile masz wolnego czasu podczas którego możesz dojść do komputera i poświęcić kilka minut na obskoczenie postaci.

8. Graj na rynku
Jeśli zarobisz już pierwsze miliony, a masz żyłkę handlowca, to zacznij grać na GTN. Polega to na obserwowaniu cen wybranych przedmiotów (konkretne przedmioty albo jakaś kategoria) i kupowaniu ich taniej -> sprzedawaniu drożej. O tym jednak napiszę pewnie innego posta, ale czytanie poradników nie jest potrzebne, zabawa polega raczej na doświadczeniu i znajomości rynku - im więcej będziesz siedzieć przy GTN tym lepiej, po prostu przeglądaj trendy i zastanawiaj się czy warto w coś zainwestować.

8. Ciesz się milionami!
I kupuj co chcesz, tylko nie przesadzaj z rozrzutnością. A jeśli grasz na Tomb of Freedon Nadd i chcesz podziękować za dobre rady to możesz podsyłać upominki do: Onorios (Imperium) i Thimi (Republika) - moich crafterów.

Udanego pływania w kredytach!