Od dzisiaj, jeśli nie podoba nam się jakiś film - czy to ze względów politycznych, stricte ideologicznych, kulturowych, czy jakichkolwiek innych - wystarczy pogrozić wysadzeniem kin, aby skutecznie zablokować jego premierę. Taki oto precedens ustanowiło dzisiejszą decyzją tchórzowskie Sony.
Beznadziejności tego posunięcia nie trzeba tłumaczyć nikomu, kto chociaż w minimalny sposób potrafi wyprowadzać logiczne wnioski w procesie intelektualnego rozmyślunku. Hakerstwo i retoryka terrorystyczna stanie się teraz skutecznym narzędziem, dzięki któremu przeróżne organizacje będą mogły wpływać na to co zobaczą normalni odbiorcy. Nie minie pewnie kilka dni, kiedy IS (dawne ISIS) czy talibowie zorientują się, że takim sposobem można zablokować premierę każdego filmu, który, przykładowo, krytykuje religijny fundamentalizm. Ile będziemy musieli czekać, żeby usłyszeć groźby skierowane w kierunku produkcji odkrywającej troszkę więcej kobiecego ciała, albo promującej wolność wyznania czy wyboru orientacji seksualnej?
Bo cóż to za rzeczywistość, w której - skompromitowane i nic nie znaczące na arenie międzynarodowej - totalitarne państewko, przy użyciu gróźb, dyktuje prywatnej korporacji - która funkcjonuje w bogatych, demokratycznych i znaczących państwach - tematykę jaką wolno i nie wolno poruszać w jej komercyjnych produkcjach filmowych? Chociaż gdyby na siłę próbować znaleźć w tym pozytyw, to może społeczeństwo zwróci teraz większą uwagę na ten hermetyczny, pseudo-komunistyczny twór. W końcu zamiast testów rakietowych i gróźb wojny z Koreą Południową (do tego już przyzwyczajoną) autentycznie mówi on o atakach terrorystycznych na obiekty cywilne Zachodu. Jedno jest pewne - Sony bierze Koreę Północną bardziej serio niż rządy Japonii, USA i Korei Południowej razem wzięte.
I co może teraz - po takiej kompromitacji - zrobić Sony? Cóż, przy okazji ataków hakerskich wyciekły nie tylko wewnętrzne e-maile pracowników, czy scenariusze filmów, ale także różnorodne - bardzo archaiczne - strategie walki z piractwem. Sony od kilku dni traci w oczach zainteresowanych filmem widzów i może najlepszym sposobem na odwrócenie tej tendencji byłoby wrzucenie The Interview na torrenty - ot tak, po prostu, w ramach pokazania środkowego palca terrorystycznym prostakom z totalitarnego północnokoreańskiego bagna.
A ja jeszcze w kierunku terrorystów mogę skierować tylko jedną prośbę: zagroźcie Sony, że jeśli nie oddadzą praw do Spider-Mana Marvelowi, to zrobicie małe bum-bum w głównych siedzibach tej korporacji. Z góry dzięki.
[Update:] Oklaski za Obamy, któremu również nie spodobała się polityka Sony i który pokazał amerykańskie jaja nakładając nowe sankcje na Koreę. Film natomiast (swoją drogą bardzo słaby) okazał się finansową klapą - niby ukazał się w kilku kinach i na VOD, ale w ogólnym rozrachunku dystrybutor wyjdzie na minus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz