wtorek, 14 maja 2013

Random Access Memories: moje wrażenia


Na Random Access Memories czekam już od dawna, ale to co przeżyłem w ciągu ostatniego tygodnia (czy nawet dwóch) przechodzi ludzkie pojęcie. Po pierwsze, byłem niesamowicie nakręcony na kolejny album Daft Punk, bo uważam ich za świetnych Muzyków, a ostatnia ich pełnowartościowa płyta wyszła osiem lat temu. Po drugie, poprowadzona została świetna kampania marketingowa: fantastyczne wywiady z współtwórcami albumu umieszczane na youtube, świetny singiel i fantastyczne filmiki promocyjne. Po trzecie, Daft Punk ma całą rzeszę oddanych fanów na całym świecie, wszyscy więc się wzajemnie nakręcali czekając na nowy album. Po czwarte, żyjemy w czasach, w których albumy ukazują się zwykle kilka dni, a nawet tygodni, przed premierą, co nazywane jest po prostu "leakem" (taki album ktoś ripuje podczas jego drogi od muzyków, przez tłoczenie, po dystrybucję) i co spowodowało, że album mógł się ukazać W KAŻDEJ CHWILI.
Te powyższe powody doprowadziły do tego, że spędziłem ostatnio bardzo dużo czasu (za dużo!) siedząc na reddicie, 4chanie, hasitleak czy Daft Club czekając na leak, przy okazji czytając posty milionów fanów DP, czekających razem ze mną na to wielkie Wydarzenie. To było po prostu ekscytujące, stresujące i bardzo, bardzo ciekawe doświadczenie, tym bardziej, że Internet (szczególnie 4chan...) wypełniały rzekome "leaki" które okazywały się jakimiś albumami dla dzieci czy kolekcjami zdjęć Kevina Spacey (serio!), bądź historyjki o tym jak to ktoś (przykładowo) pracuje w sklepie muzycznym w Australii, dostał album i zripuje go jak wróci do domu... można więc było dostać niejednego zawału serca i niejeden raz się zawieść, zirytować bądź ostro wkurwić.

Problemem był fakt, że RAM jest prawdopodobnie najbardziej chronionym albumem w historii muzyki. Dziennikarze i krytycy muzyczni mieli początkowo możliwość odsłuchania albumu jedynie na specjalnie organizowanych do tego imprezach, później dostawali oni album do oceny w specjalnych teczkach-sejfach, które miały własny wbudowany głośnik. Kto wie w jakich warunkach była tłoczona płyta... Na pewno nieźle kontrolowanych, skoro nic nie wyciekło.

Tak czy inaczej, album wyciekł, a właściwie został publicznie wydany przez iTune w specjalnym streamingu. Co prawda leak ukazał się jakieś 30 minut przed transmisją od Apple, ale źródłem było właśnie iTunes, ot ktoś z firmy wcześniej umieścił album na 4chanie. I posłuchałem go już kilka razy. I... cóż, RAM przerósł moje najśmielsze oczekiwania, oczekiwania które wyrosły na dwóch tygodniach oczekiwania i które były naprawdę, naprawdę wysokie. Zapewniam.
Pierwsze co się rzuca w ucho to kompletna zmiana jeśli chodzi o klimat i w ogóle... gatunek muzyczny. Daft Punk w tym albumie używa jedynie prawdziwych instrumentów, nie ma żadnych sampli, nie ma nawet syntezatorów! Pojawiają się gitary elektryczne (w różny sposób nastrojone), perkusja (naprawdę fantastyczna i prowadząca wiodącą rolę), orkiestra (piękne skrzypce!), gitara basowa, fortepian, organy i cała masa różnych innych instrumentów: od trąbek, przez trójkąty, po grzechotki. Wokalistami są goście, bądź roboty. Każdy utwór ma do tego specyficzny klimat, zbudowany właśnie wokół tych gości, kolaborantów, którzy zostali zaproszeni do współtworzenia płyty (są to zarówno dawne legendy muzyki disco i legendarni producenci czy pisarze piosenek, ale też współcześni twórcy). Gdybym miał określić gatunek, byłoby to coś w rodzaju... hm, mieszaniny funku, alternatywnego rocka, indie rocka, metalu, nu-metalu, muzyki klasycznej, disco, groove i... czystej epickości.

Przyjrzyjmy się pojedynczym utworom:



1. Give Life Back to Music 9/10

Świetny opening. Funky klimat, zmuszający do tańca rytm, świetna gitara Nile'a Rodgersa, do tego roboci wokal powtarzający tę samą frazę, będącą pewnego rodzaju obietnicą tego, czym będzie album.


2. The Game of Love 7/10

Spokojny utwór, bardzo delikatna muzyka i roboci wokal. Jako element albumu, nie powala na kolana, ale jest dość istotny, uspokaja przed kolejnym kawałkiem. Muzycznie perfekcyjny, czysty i hipnotyzujący.


3. Giorgio by Moroder 10/10

Chyba najlepszy kawałek RAM. To trzeba usłyszeć - utwór jest po prostu PRZE-EPICKI. Powala na kolana. Geniuszem będzie ten, kto odnajdzie wszystkie smaczki zamieszczone w tym utworze, wszystkie odniesienia do różnych gatunków muzycznych, od funku, przez jazz, blues, muzykę klasyczną, hip-hop, po metal, rock. Arcydzieło.


4. Within 8/10

Kolejny spokojny utwór, mocno obudowany na dźwiękach fortepianu. Bardzo smutny i melancholijny. Można się kłócić, czy taka opowieść z ust robota nie psuje emocjonalnego przekazu, ale mi to nie przeszkadza.


5. Instant Crush 7/10

Bardzo indie rockowy kawałek, chociaż mi osobiście przeszkadza ten autotune wokalu. Bardzo fajne gitary, szczególnie ciekawie się w to wszystko komponuje metalowa solówka na gitarze elektrycznej.


6. Lose Yourself to Dance 9/10

Utwór wywołał we mnie pragnienie tańca, które z dumą zrealizowałem. Najlepszy taneczny kawałek albumu, naprawdę świetny. Powraca funkowy klimat pierwszego utworu, do tego fajny piskliwy wokal zmieszany ze śpiewającymi robotami, no i fantastyczna gitarka Rodgersa. I lost myself to dance!


7. Touch 10/10

Jeden z najlepszych utworów tego albumu. Bardzo różnorodny, często zmieniający tempo i klimat, ale pełen fantastycznych epickich momentów. Brak słów, żeby to opisać - czyste emocje i ciarki na plecach.


8. Get Lucky 8/10

Byłem zachwycony singlem, głównie dlatego, że to nowy Daft Punk po tylu latach, ale też po prostu kawałek mi się spodobał i niesamowicie wbił w ucho. Muszę jednak przyznać, że jako część RAM, nie jest to nic specjalnego. Cóż, może się przesłuchałem tym kawałkiem, a może zbyt długo czekałem na pozostałe i dlatego nie ma takiego szału? Tak czy inaczej, hit lata.


9. Beyond 7/10

Fajnie się zaczyna i później jest również fajnym połączeniem klimatu Get Lucky czy Lose Yourself to Dance, ale dużo spokojniejszym i mniej chwytliwym. Czasami uderza trochę klimatem z TRON. Fajne jako chilloutowy utwór, ale nie ma szału.


10. Motherboard 8/10

Kolejny spokojny utwór, którzy kojarzy mi się bardzo z The Flashbulb. Jako część RAM pełni rolę kolejnego "uspokajacza", przygotowującego nas na ostatnie kawałki, ale mimo to, jest świetny, bardzo chilloutowy, naturalny. Brzmi fantastycznie!


11. Fragments of Time 5/10

Nie wiem co o tym myśleć, takie to nijakie. Fajne, ale nijakie, niczym się nie wyróżnia.


12. Doin’ It Right 4/10

A ten kawałek, przez niektórych uważany za jeden z najlepszych, moim zdaniem jest jednym z najsłabszych z albumu.


13. Contact 10/10

Epicki finał. To jest właśnie to co kocham, dokładnie taka muzyka jakiej szukam odkąd jestem fanem M83. Brak słów. Utwór jest po prostu epicki, głośny, fantastyczny, nie pozostaje nic innego jak machać głową i ruszać wyobraźnią do fantastycznej perkusji zmieszanej z niesamowitymi organami (zastępującymi syntezatory), elektronicznymi dodatkami i piękną, schowaną w tle gitarą basową.



I cóż, z mojej strony tyle. W wakacje w klubach każdy DJ set będzie wyglądał tak, a Get Lucky prawdopodobnie będzie hitem roku. Sam album gniecie mnie po jajach, ale nie ogłaszam go AOTY, bo dopiero maj. No i nie wiadomo co nam Röyksopp przyniesie jesienią...

Tak czy inaczej Daft Punk robi Muzykę. Przez duże M. Album jest istnym arcydziełem i natychmiastowym klasykiem - nasze dzieci będą o nim mówić tak, jak my dzisiaj mówimy o Dark Side of the Moon, a Daft Punk będzie legendą taką, jaką są The Beatles.