Blog o amerykańskiej kulturze popularnej, muzyce wszelakiej, kinie zachodnim, marketingu internetowym oraz polityce światowej. Kocham Star Wars i nie boję się wyrażać poglądów na tematy bieżące. Enjoy!
piątek, 9 maja 2014
To the Moon
Mniej więcej dwie godziny temu ukończyłem grę "To the Moon", którą kiedyś udało mi się tanio zakupić w jakimś Bundle. Skuszony pozytywnymi recenzjami, nie zagłębiając się zbytnio w szczegóły fabularne (nie wiedziałem właściwie nic), zagrałem.
Rzec mogę tylko tyle: jest to jedna z tych gier, których nigdy się nie zapomni i które zmieniają życie. O ile na początku wyglądała na pixelowatą, prostą przygodówkę, to dość szybko zauważyłem w niej niezwykle oryginalną i pomysłową fabułę, oraz piękną muzykę, uświadamiając sobie w końcu, że ta gra nie ma na celu mnie bawić, ale zmusić do refleksji i rozbić emocjonalnie.
Naprawdę, nie pamiętam zbyt wielu produkcji które by mnie w taki sposób wzruszyły i pozostawiły aż tyle emocji na tak długo (bo naprawdę, nie spodziewam się, żeby szybko ze mnie to wszystko co teraz we mnie się dzieje opadło). Z gier pewnie wymienić mógłbym jedynie Braid, Mass Effect i The Walking Dead. To dużo chyba mówi, chociaż szczerze mówiąc nie przypominam sobie, żebym na nich zużył aż tyle chusteczek ile zużyłem na "To the Moon"...
Nie chcę spoilerować, zanurzać się w szczegóły fabularne, smaczki i te wszystkie dziwne rzeczy które mi rozwaliły serce i umysł. Bo po co? Mogę jedynie zachęcić do zagrania. Sama produkcja nie jest długa, starcza na kilka godzin... ale... jakie to są godziny...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz