sobota, 10 sierpnia 2013

Star Wars Episode VII - być spoiler-free czy nie?


Nienawidzę spoilerów. Jedna informacja dotycząca przyszłości jakiegoś serialowego bohatera potrafi mnie nieźle zdenerwować, włącznie z chęcią rezygnacji z dalszego oglądania. Tak samo z filmami - lubię nie wiedzieć za dużo, czuć zaskoczenie i dać się pochłonąć fabule bez wiedzy o żadnych kluczowych jej elementach. Uważam nawet, że dzisiaj trailery są zbyt długie i często za bardzo opowiadają o treści filmu. Często oglądamy jakiś film, którego fabuła w większości została nam już podana na talerzu w zwiastunie, a sam film jest poszerzeniem historii i potwierdzeniem tego co już wiemy - nie jest to przyjemne. Nie jest przyjemne również to co robią wydawcy książek. Często czytając opis powieści zamieszczony na tylnej okładce, dowiadujemy się treści POŁOWY (jeśli nie więcej!) książki. Jest to żenujące i nauczyło mnie, żeby nigdy tam nie zaglądać przed skończeniem czytania.

Podobnie jest z każdym medium - z książkami, z komiksami, z grami. Lubię wiedzieć jak najmniej. Dlatego przy okazji premiery Epizodu VII nasuwa się pytanie - co zrobić ze spoilerami? Nigdy do tej pory nie miałem okazji do tak bliskiego "czuwania" przy produkcji Star Wars. Przy okazji Prequeli byłem za młody, to raz, a dwa: nie miałem dostępu do Internetu. Teraz natomiast mogę na bieżąco śledzić wszelkie newsy, zdjęcia z planu, zapowiedzi, przecieki, wywiady, i spędzać setki godzin na spekulacjach na forach fanów Star Wars.

Żeby być spoiler-free musiałbym całkowicie odciąć się od tej części Internetu, w której spędzam najwięcej czasu, a mimo to, ciągle istnieje ryzyko, że ktoś mi poda spoiler w innych miejscach. Ryzyko jest gigantyczne, bo w 2014 i (szczególnie) 2015 roku Episode VII będzie WSZĘDZIE - w telewizji, w prasie, na ulicy, w radiu, w sklepach, w każdym zakątku Internetu! Skąd mam mieć pewność, że nie przeczytam gdzieś za dużo, nie zajrzę w komentarzach za daleko, jakiś kretyn nie wrzuci czegoś na walla na Facebooku (musiałbym odlajkować wszystkie strony SW), czy nie zobaczę jakieś rozmowy o VII na chacie w The Old Republic? Nie mam, jest więc ryzyko, którego nie wyeliminuję dopóki nie zamknę się w jaskini aby żyć jak pustelnik.

Mimo przyjemności z niewiedzy, trzeba wziąć pod uwagę, że Star Wars to coś innego niż jakiś tam serial czy książka. Mam okazję uczestniczyć w wielkim czuwaniu związanym z wygrzebywaniem wszelkich newsów, zdjęć, wywiadów i przecieków oraz wielogodzinnej spekulacji na forach, składania pojedynczych elementów w całość. Pewnie, nie chciałbym przeczytać nowelizacji przed premierą filmu, nie chciałbym też znać pewnych KLUCZOWYCH dla fabuły elementów (które zapewne nie wyciekną zanim nowelizacja/film nie trafi do księgarń/kin), ale wiedziałbym dużo.

Spoilery na pewno nie zmienią tego czy film jest dobry czy zły, mogą nawet nie do końca wpłynąć na jego odbiór - przecież za każdym razem kiedy oglądam któryś Epizod, to jest zajebiście. Podobnie z kolejnym przeczytaniem ulubionej książki czy zagraniem w ulubioną grę. Fakt, to uczucie kiedy pierwszy raz widziałem III było niezwykłe, ale przecież wiedziałem, że Anakin przejdzie na Ciemną Stronę i spłonie w lawie! Wszystko było jasne, nie wiedziałem tylko jak film będzie skonstruowany, jak aktorzy dadzą sobie radę, jaki będzie montaż, muzyka, scenografia, jak to wszystko będzie razem grało jako jedna wielka epicka całość i podróż do Odległej Galaktyki. Warto też wspomnieć, że zdecydowanie bardziej przeżyłem przeczytanie nowelizacji Zemsty Sithów niż sam film, co wskazuje, że nie tylko istotne jest CO opowiada historia, ale JAK.

Istnieją nawet ciekawe badania które wskazują, że spoilery zwiększają przyjemność z odbioru historii. Można przeczytać o tym TUTAJ. Z niektórymi tezami można się zgodzić - ze spoilerem łatwiej jest zagłębić się w daną przygodę i ją zrozumieć, zwracając uwagę na małe szczegóły. To działa kiedy czytamy wielokrotnie ulubioną książkę czy oglądamy film: mimo znajomości treści, czerpiemy z jej przeżywania na nowo dużą przyjemność, czasami nawet większą niż wcześniej. Oczywiście z niektórymi tezami mógłbym dyskutować - na pewno w niektórych historiach ten element zaskoczenia jest KLUCZOWY dla historii (Fight Club, Szósty Zmysł, Truman Show) i lepiej dać się zaskoczyć podczas oglądania filmu, niż czytając niepotrzebny artykuł.

Nie uniknę spoilerów, nie ważne jak bardzo bym chciał. Mogę za to uniknąć gigantycznej irytacji, gdybym na taki natrafił. Bo czy odbiór filmu nie byłby lepszy, gdybym znał jego niektóre elementy z własnej woli, a nie z woli przypadku? Dodatkowo, nie bycie spoiler-free umożliwia mi kontakt z innymi fanami oczekującymi na nowy film. Z tego co czytam na forach, te miesiące przed premierami prequeli były w Sieci dla nich niezwykłym doświadczeniem, pełnym rozbudowanych dyskusji, debat i spekulacji, często w oparciu o nieprawdziwe informacje czy zdeformowane pogłoski. To na pewno będzie niezwykłe doświadczenie.

Nie będę więc spoiler-free. Mimo chęci obejrzenia Episode VII bez żadnej wiedzy o nim, nie mógłbym powstrzymać CIEKAWOŚCI i chęci dzielenia się nią z innymi, a zagrożenie wpadnięcia na spoiler jest zbyt duże. Pochłonę więc większość jak gąbka, a potem pójdę na Episode VII z otwartym sercem pełnym ciekawości, czy Star Wars to tylko 1977-2012 czy może wkroczymy w nową Złotą Erę? Byłoby świetnie.