wtorek, 29 kwietnia 2014

Obsada Episode VII - moje typy


Po ogłoszeniu oficjalnie obsady siódmego Epizodu Star Wars, postanowiłem połączyć aktorów z postaciami do których najbardziej one pasują. Bazuję na Expanded Universe, jednak szczegóły się oczywiście nie liczą - np. kwestia dokładnego wieku - skoro jest to od kilku dni bardziej źródło inspiracji i szkiców, niż twardy kanon.

Jasne, wiem, że nie muszą wykorzystywać tych samych imion, wizerunków czy konceptów, ale liczę jednak na to, że moje typy się sprawdzą chociaż trochę. Byłby to miły ukłon w kierunku pracy wielu autorów, którzy od 36 lat tworzą to uniwersum, oraz wspaniały prezent dla fanów, którzy śledzili przez wiele lat losy bohaterów Star Wars i ich potomków.


Domhnall Gleeson - Ben Skywalker
Tego aktora znam najbardziej, jest świetny. 30-letni rudzielec który spokojnie mógłby grać dwudziestu-kilku-latka. Ben w EU urodził się dość późno, ale nic nie przeszkadza, żeby Luke miał syna trochę wcześniej (czyli kilka lat po Powrocie Jedi musiałby go spłodzić). Problem stwarza brak starszej aktorki w obsadzie, chociaż jej rola może jest po prostu mniejsza. Zobaczymy, mam nadzieję, że twórcy nie pójdą w kierunku Luke'a trzymającego się z dala od związków.


Max von Sydow - Darth Plagueis
To była moja pierwsza myśl kiedy go zobaczyłem. Te usta i podłużna twarz, nie tylko w jego obecnym wyglądzie, ale też kiedy patrzy się na zdjęcia z jego starszych filmów Pojawienie się w VII Dartha Plagueisa to jeden z możliwych scenariuszy, głównie ze względu na to, że jest on wspomniany w Zemście Sithów, więc stanowiłoby to idealne nawiązanie i kontynuację tego wątku. Któż nie byłby groźniejszy dla Galaktyki, niż powracający zza "grobu" mistrz Imperatora poszukujący nieśmiertelności? Może ją znalazł?


Daisy Ridley - Jaina Solo
Młoda i nieznana aktorka, która będzie naszą "nową Padme/Leią". Tutaj możecie zobaczyć ją w akcji. Jak dla mnie perfekcyjnie pasuje do roli Jainy, przypomina bardzo swoją matkę i babcię! To jest bohaterka którą chciałbym najbardziej zobaczyć w VII, wybaczyłbym wtedy całe zło jakie Lucasfilm/Disney wyrządził kanonowi (tak, oficjalnie tutaj to piszę: jeśli w VII będzie Jaina, mogą robić co chcą).


Adam Driver - Jacen Solo
Tutaj mam problem tego rodzaju, że Adam Driver był w plotkach podawany jako główny negatywny bohater. Jednak bardziej w tej roli pasuje mi von Sydow, więc Driver mógłby grać młodego Solo. Ma w sobie coś "groźnego", ale koncepty z Dziedzictwa Mocy mogą być eksplorowane już w kolejnych częściach (czy Trylogii), jeśli Plagueis miałby być głównym "złym". Może być to niezła inwestycja w przyszłość. A może Kyp Durron?


Pozostali 
 Przy kolejnych aktorach mam już większy problem. Nie pasują do żadnej większej postaci z Expanded Universe, mogą być kimkolwiek. John Boyega pasowałby na jakiegoś potomka Lando (chociaż w EU miał on bodajże córeczkę?), a Andy'ego Serkisa najchętniej widziałbym w roli jakiegoś porąbanego Sitha, nowego ucznia Plagueisa (o ile będzie on się trzymał Zasady Dwóch). Oscar Isaac mógłby być być kimkolwiek, ale pasowałby też do roli Wielkiego Admirała Thrawna, gdyby okazało się, że Sequel Trilogy miałoby nawiązać najpierw do tego bohatera. Jak dla mnie pasuje całkiem dobrze!



niedziela, 27 kwietnia 2014

Co z tym Expanded Universe?


Ostatnie wiadomości związane z kanonem to cios w serce fana tego uniwersum. Oprócz tego, zapowiedziano kilka nowych pozycji książkowych, pierwszych "naprawdę-naprawdę kanonicznych". To trochę jak by matka przedstawiła Wam swojego nowego chłopaka dzień po śmierci ojca.

Jak powinienem się czuć teraz, kiedy wszystkie moje ulubione postaci... przestają istnieć? Jaina Solo, Revan, Ganner Rhysode, Imperator Vitiate, Kyle Katarn, Thrawn, Nom Anor - wszystko spuszczone do poziomu fanfiction. Natomiast Meebur Gascon - najbardziej żenująca postać w historii Gwiezdnych Wojen - jest tak samo prawdziwy jak Luke Skywalker. Kto wie też jaki status będą mieć nowe kolorowanki i książeczki dla 3-letnich dzieci. Kanon? Wspaniale.

Czy mogę teraz cieszyć się nowymi książkami, filmami, komiksami i grami? Chyba nie. Nie wymażę z pamięci tego, co towarzyszyło mi przez ostatnie 10 lat zaczytywania się w EU. Jeśli nowe produkcje są zupełnie oderwane od tego co mam w pamięci, to nie będzie w nich nawiązań do tej większej całości.

Sam "Moraband" poruszył masy, mimo, że na StarWars.com wspomniano, że to Korriban, który zmieniał nazwy w różnych punktach historii. A teraz... mogą zrobić wszystko. Z historią Sithów i Jedi, szczegółami dotyczącymi Zasady Dwóch i machinacji politycznych Palpatine'a - jak czerpać z tego przyjemność?

Podobnie w drugą stronę - otrzymamy prawdopodobnie zupełnie oderwaną od znanej mi rzeczywistości wersję wydarzeń post-RotJ. Nie wiem, czy będę mógł z przyjemnością oglądać film, w którym Han i Leia nie będą razem, a Luke weźmie sobie za żonę jakąś czarnoskórą kobietę (jeśli wierzyć plotkom o czarnym potomstwie Skywalkerów). Zamiast się cieszyć nowymi historiami, będę z nostalgią wspominać EU...

Niepewna jest też przyszłość SWTOR. Jest to projekt który mocno bazuje na Expanded Universe, czerpie z niego garściami, ale nadal się rozwija. Story Group również podpisało się pod Galactic Starfighter. Gamespot dotarł do Lucasfilm i otrzymał od nich taką odpowiedź: "SWTOR zawsze było i będzie częścią Expanded Universe". Czyli... nie jest kanoniczne, bo EU jest niekanoniczne i opisane jako "Legends", czy może jest kanoniczne, bo Expanded Universe istnieć będzie dalej, ale wszystko będzie na takim samym poziomie kanonu? Enigmatyczna odpowiedź, a chęci do włączenia niekanonicznej brak (bo komu by się chciało poświęcać tyle czasu grze, która jest tak istotna dla Star Wars jak World of Warcraft czy Star Trek Online).

Smutne jest też to, że pewnie nie będzie nowych książek z cyklu "Legends", co nie pozwoli na zakończenie wielu urwanych opowieści. Właściwie nie pozwala mi to na dalsze eksplorowanie tego świata, a wszystkie przewodniki i książki na które wydałem grube kilka tysięcy złotych są teraz nic nie warte. Ba, nawet nie muszę ich teraz czytać! Po co? Zawsze odkładałem czytanie The Essential Guide to the Force, czy The Essential Atlas, a teraz podjęto za mnie decyzję kiedy się za nie zabrać. Nigdy.

Dlaczego muszą też wywalać wszystko? Punkt Przełomu, KotOR - komu przeszkadzają? Dlaczego pokuszono się o aż tak radykalne posunięcie? Istnieje oczywiście taka opcja, że to ruch mający jedynie pozwolić na większą swobodę, oraz uniknąć negatywnych reakcji na niektóre mniejsze zmiany (a la TCW). Zmiany niekoniecznie w mocny sposób zaprzeczające temu co było. Wtedy OK, mam gdzieś szczegóły, nie obchodzi mnie kiedy jaki model TIE był produkowany (i dlaczego dany komiks jest beznadziejny, bo niezgodny w takich kwestiach), czy w którym roku i miesiącu Wojen Klonów dokładnie doszło do bitwy o Jabiim - nie bolały mnie mniejsze zmiany które proponowało TCW, byle tylko nie mieszali za mocno tylko dlatego, że... mogą.

A film który zamieszczono na oficjalnym kanale Star Wars na Youtube jest... rozdrapywaniem ran. Mówią nam: "Expanded Universe jest super! Kochamy te książki i gry, to nasze dzieciństwo, tyle świetnych historii, ale... mamy je gdzieś i usuwamy z kanonu, bo tak jest łatwiej!". Dajcie mi w takim razie nowego KotORa. Kanonicznego i na odświeżonym engine ;)

Pozostaje też pytanie: co robiło Story Group przez ostatnie półtora roku? Budowali grunt pod przyszłość? Wydawało mi się właśnie, że chodziło o to, aby jak najskuteczniej, i z jak najmniejszymi stratami, wprowadzić możliwość powstania nowych filmów. Okazało się jednak, że poszli oni na łatwiznę. Jasne, obiecują, że z EU czerpać będą (jako przykład podano Star Wars Rebels które faktycznie mocno bazuje na niektórych jego elementach), ale jest to jedynie obietnica którą można w różny sposób interpretować.

Star Wars nie jest już kierowane przez ludzi z pasją i wizją, to teraz marka kierowana przez sztywniaków pod krawatami, pieniądz i korporacyjne zasady. Leland Chee wczoraj wysłał wiadomość twórcy Timeline Gold, że nie może już odpowiadać bezpośrednio na pytania fanów dotyczące kanonu (co robi od kilkunastu lat, najpierw na oficjalnym forum, a później przez media społecznościowe) bez wcześniejszego przedyskutowania odpowiedzi z działem PR...

Mając to wszystko teraz przed oczami, zastanawiam się również nad taką kwestią: czy jestem w stanie im teraz zaufać? Co jeśli za 12 lat postanowią nakręcić film o Tarkinie? Czy będą patrzeć na książki wydane dzisiaj, czy pójdą na łatwiznę i po raz kolejny dokonają rebootu? Nie. Teraz liczy się tylko kasa i maksymalizowanie zysków. Księgowi skalkulują co przyniesie więcej pieniędzy, i na takiej podstawie będą podejmowane decyzje.

Wiem, że Star Wars to głównie rozrywka, że zawsze aspekt pogoni za zyskiem był istotny, a książek z półek nikt mi nie zabierze, ale najwięcej zabawy było właśnie w tym, że Star Wars zawsze było jedno. To nie Marvel czy DC, gdzie rebooty są czymś częstym i oczywistym - są podyktowane są faktem, że historie tam są osadzone w naszym realnym świecie, więc ograniczone przez niego - przez nasze realia, oraz krótki czasowo okres w którym można się bawić.

A Star Wars?  Jeden świat, pełen genialnych połączeń - od małych nawiązań wplecionych umiejętnie w dialogi i historię, po Luke'a biegającego po Dromund Kaas i Korriban - oraz możliwości na stworzenie nieskończonej liczby powieści. Kilkadziesiąt tysięcy lat historii do wypełnienia. Cała Galaktyka. Miliony planet, postaci, ras i kultur. Filmy były tylko wstępem do czegoś większego, dla mnie zawsze większą wartość miało EU. Teraz mi to zabrano, a ja nie wiem co przyniesie przyszłość.