poniedziałek, 24 września 2012

Serial aktorski Star Wars: Underworld



Środowisko fanów Gwiezdnych wojen już od paru lat oczekuje serialu aktorskiego osadzonego w tym fantastycznym i bogatym uniwersum. Lucas początkowo w latach 70. pracując nad scenariuszem do „Star Wars” myślał bardziej o formie serialu niż całego filmu. W końcu pod namowami postawił na to drugie, choć mimo wszystko od zawsze jego marzeniem było tworzenie filmów na mały ekran.

Lucas swoje marzenie postanowił zrealizować po nakręceniu prequeli (epizodów I-III). Już pod koniec 2004 roku chodziły plotki o planach nakręcenia serialu aktorskiego, jednak dopiero w kwietniu 2005 roku George oficjalnie ogłosił ten fakt podczas konwentu Celebration III. Wtedy też dowiedzieliśmy się o planach stworzenia animacji osadzonej w okresie Wojen Klonów, która jest dzisiaj wszystkim znana pod tytułem „The Clone Wars” („Wojny klonów”). Planowano premierę serialu aktorskiego na 2009 rok...
Praktycznie bez przerwy opóźniano termin rozpoczęcia prac nad serialem, a fani dostawali tylko szczątkowe informacje o całym projekcie, które i tak ciężko było oddzielić od plotek. Wiadomo już na pewno, że ma on się rozgrywać pomiędzy epizodem III („Zemsta Sithów”) oraz epizodem IV („Nowa Nadzieja”), czyli w okresie liczącym 19 lat i określonym przez Bena Kenobiego jako „Dark Times” (Mroczne Czasy). Okres ten był mało eksploatowany przez twórców książek i komiksów składających się na Expanded Universe, co było spowodowane restrykcjami nałożonymi przez Lucasa. Niedawny projekt „The Force Unleashed” (gra, książka, komiks) rozgrywa się co prawda w tym okresie, ale jego fabuła była ściśle kontrolowana przez George’a. Anulowano też projekt trylogii opowiadającej o życiu Boby Fetta w tym czasie oraz odrzucono pomysł książki o młodej księżniczce Leii, aby „nie tworzyć konfliktów z kanonem”. Ciekawostką są również pogłoski jakoby Daniel Logan (odtwórca roli młodego Fetta w „Ataku klonów”) miał brać udział w projekcie. Również Sam Witwer (aktor udzielający głosu i twarzy Starkillerowi z „The Foce Unleashed”) zadeklarował chęć brania udziału w serialu, trwają też rozmowy z Jay’em Laga'aia’em (aktorem grającym kapitana Typho w II i III epizodzie), a na ostatnim Celebration Ian McDIarmid wyraził zainteresowanie powrotem do roli Imperatora.

W serialu nie pojawią się jednak ani kilkunastoletni Luke, ani Imperator Palpatine czy jego nowy uczeń Darth Vader. Będzie się o nich mówić, będą szturmowcy, poznamy życie drugo- i trzecioplanowych postaci z filmów, odwiedzimy znane planety i lokacje, ale nie zobaczymy żadnych Jedi ani głównych bohaterów z filmów. Ostatnio porównano stworzoną fabułę do filmu „Ojciec chrzestny”:  zobaczymy co się dzieje na Coruscant i jak zmieniła się Galaktyka po upadku Republiki z punktu widzenia szefów przestępczego podziemia, którzy kontrolują handel używkami czy prostytucję. Pojawią się przemytnicy, gangsterzy, łowcy nagród - klimat ma być mroczny i zbliżony do tego który znamy z „Imperium Kontratakuje”.

Ponad dwa lata temu dowiedzieliśmy się, że 50 godzin scenariusza jest już stworzonych, a Lucas stwierdził, że jest potrzebny budżet wynosząco około 50 milionów dolarów na odcinek. Dla porównania, koszt wyprodukowania odcinka nowej serii Battlestar Galactica oscyluje wokół 1,5 miliona dolarów . George ogłosił, że zakładane koszty są zbyt wysokie i trwają prace nad nowymi technologiami oraz różnymi metodami realizacji filmów które uczynią ten projekt możliwym do zrealizowania.
Jego stwierdzenia są dość kontrowersyjne, a teoretyczne koszta wydają się wygórowane. Lucas zakłada, że godzina takiego serialu będzie kosztowała tyle ile godzina „Zemsty Sithów”. Czy aż tak stawia on na efekty specjalne? Przy okazji tworzenia Oryginalnej Trylogii mówił w wywiadach, że „efekty specjalne to tylko dodatek, sposób na opowiedzenie historii, ale to historia jest najważniejsza i nigdy nie może być przysłaniana przez efekty”. Wielu krytyków ostatnich trzech epizodów pewnie zacznie się śmiać z hipokryzji Lucasa, ale faktem jest, że np. budżet „Nowej Nadziei” wynosił „jedynie” 11 milionów dolarów. To pięć razy mniej niż zakładany koszt 42-minutowego odcinka.

George Lucas na pewno chce zmienić sposób tworzenia seriali telewizyjnych pokazując świat Gwiezdnych Wojen w sposób, który nikt inny nigdy nie dokonał. Otwarte i różnorodne przestrzenie to coś, czego brakuje współczesnym serialom, często ograniczonym do stałego planu pełnego powtarzających się rekwizytów i nie zmieniającej się garderoby. Faktem jest też to, że prace nad rozwojem technologii mogą mieć gigantyczny wpływ na tworzenie filmów w przyszłości i takie jest zamierzenie ekipy z LucasFilm.

Rick McCallum przy każdej okazji potwierdza istnienie 50 scenariuszy do godzinnych odcinków oraz już dawno temu ogłosił, że serial prawdopodobnie będzie kręcony w Czechach. Jeśli takie plany nadal wiszą w powietrzu to jest to dobra informacja dla fanów z Polski, ponieważ ci wytrwalsi będą mieli okazję w jakiś sposób przyczynić się do powstawania serialu, może jako statyści, albo chociaż pomoc na planie (a jestem pewien, że wielu fanów dałoby sobie uciąć rękę za możliwość chociażby zamiatania podłogi na planie, nawet bez żadnego wynagrodzenia).

Niedawno też dowiedzieliśmy się, że tytuł nosi roboczy tytuł Star Wars: Underworld co potwierdza wcześniejsze zapowiedzi dotyczące klimatu serialu. Zastanawiające jest jednak to, że zapowiedziana kilka miesięcy gra Star Wars: 1313 ma założenia podobne (jeśli nie takie same) co serial. Zastanawiam się czy gra nie miała pierwotnie być częścią promocji serialu i ostatecznie (skoro już była w produkcji) oderwała się od niego, czy po prostu zdecydowano się pociągnąć pomysł i przerobić go na grę?
Na nową produkcję poczekamy jeszcze pewnie długo, ale warto czekać i śledzić dochodzące ze wszystkich stron szczątkowe informacje. Oczekiwanie na pewno umili nam serial „The Clone Wars” (no nie wszystkim, ale niektórym na pewno umili) oraz serial "Detours", wydawane co chwilę nowe pozycje książkowe i serie komiksowe, gra MMORPG „The Old Republic” ciągle się rozwija, w powietrzu wisi "1313", a do kin powracają kolejne epizody w wydaniu 3D. Uniwersum Gwiezdnych Wojen żyje, rozwija się jak nigdy przedtem i na pewno jeszcze długie lata o nim nie zapomnimy!

niedziela, 9 września 2012

Zabawa w Lucasa


Gdybym był Lucasem, sialalalalalalalalalalala-laaaaa... To bym trzepał kasę.

Może i się nie znam, ale mam wrażenie, że Lucas - będę używał tego "słowa" nie tylko jako nazwiska Twórcy, ale jako synonimu całego zarządu LucasFilm i wszystkich którzy mają tam coś do powiedzenia - nie wykorzystuje potencjału swojego Imperium biznesowego. Ten człowiek ma tyle pieniędzy i tak rozbudowaną infrastrukturę, że spokojnie można by to wykorzystać na całą masę sposobów które zostały pominięte. Tyle straconych szans...

Na początek zdjęcie ładnej dziewczyny:

I jedziemy.

LucasFilm razem z ILM, Skywalker Sound i innymi ma świetny potencjał do tworzenia nowych filmów. Mają też budżet i rzesze fanów na całym świecie. Ja rozumiem, że zachcianka Lucasa to "nie będzie trzeciej trylogii" (którą to trylogię planował odkąd zaczął pisać scenariusz do Star Wars, a która mu się odwidziała w czasie tworzenia Prequeli), ale nie przesadzajmy. Ludzie chcą filmów, chcą zapłacić za bilety, branża chce o tym pisać, a kina chcą wyświetlać nowe epizody w kinach. Nie chcemy The Clone Wars, nie chcemy gierek na starwars.com, nie chcemy obrazków na Facebooku, Gwiezdne Wojny w 3D nas nie zaspokajają - chcemy NOWE FILMY i to nie jakieś wojenne bajeczki o czarnoskórych pilotach, a "po prostu" Gwiezdne Wojny!

Gdybym był Lucasem, to zatrudniłbym porządnych scenarzystów oraz reżyserów i tworzył różnego rodzaju spin-offy, przynajmniej na początku. Pierwszą rzeczą były by 3 filmy z których każdy opowiadałby historię innej postaci. Pierwszy byłby o Yodzie: ukazywałby Starą Republikę w momentach jej rozkwitu i pokoju, dowiedzielibyśmy się jak Yoda piął się po szczeblach kariery w Zakonie Jedi oraz czym zasłużył dla Galaktyki. Film utrzymany byłby w stylistyce znanej z Mrocznego Widma. Drugim filmem byłyby przygody Boby Fetta. Dowiedzielibyśmy się jak stał się on najsłynniejszym łowcą nagród w Galaktyce i co porabiał w okresie kilku lat przed Nową Nadzieją. Film utrzymany byłby w stylistyce Oryginalnej Trylogii: mroczny, brudny świat upadłych zakątków Galaktyki pomieszany z czystym Imperium które zaprowadza w Galaktyce "porządek". Trzeci film skupiłby się na osobie Mary Jade i rozgrywał równolegle do Imperium Kontratakuje i Powrotu Jedi wykraczając trochę dalej poza te filmy. Mara to postać z EU, Ręka Imperatora, wrażliwa na Moc akolitka wykonująca specjalne rozkazy Sidiousa. Stylistyka oczywiście Oryginalnej Trylogii, ale z większą ilością Mocy i nawiązań do Prequeli (mogłaby ona np. wykonywać jakieś misje związane ze starożytnymi ruinami Rakatan czy antycznymi artefaktami Sithów).
Czyli mamy Trzecią Trylogię - Star Wars: Yoda, Star Wars: Boba Fett i Star Wars: Mara Jade. Teraz bierzemy jakiegoś dobrego reżysera i ekranizujemy Trylogię Bane'a - kropka w kropkę przenosimy książki na film. Zobaczymy w niej zniszczoną przez tysiącletnią wojnę Republikę, wojny Jedi z Sithami oraz narodziny Zasady Dwóch. Mroczny i ciężki klimat naładowany Mocą, będą zadowoleni wszyscy fani, zarówno OT jak i NT i EU. To nie koniec, następnie ekranizujemy Trylogię Thrawna - najlepiej żeby to zrobił Nolan. Tym razem nie robimy tego kropka w kropkę, aktualizujemy fabułę żeby pasowała do tego co znamy z Prequeli, dodajemy dużo smaczków i cieszymy fanów na całym świecie zarabiając grube pieniądze na fantastycznych filmach. Aktorka grająca Marę Jedi powróci ponownie, a naszą nieśmiertelną Trójkę będą grać nowe postaci, bądź - jeśli technologia pozwoli - będą zastąpieni komputerowo. Równolegle stworzylibyśmy serial aktorski dziejący się między III i IV epizodem (mroczny film o początkach Imperium, łowcach nagród, czystce Jedi i młodości Thrawna) oraz animację komputerową CGI w stylu trailerów do gry The Old Republic osadzoną w tych samych czasach co MMO (może ekranizacja książki "Revan", a później przedstawienie wojny Republiki z Imperium).
Saga Star Wars dzięki temu wyglądałaby tak:
- Trylogia Bane'a (2016, 2019, 2022)
- Star Wars: Yoda (2007)
- Epizody I-III (1999, 2002, 2004)
- Star Wars: Boba Fett (2010)
- Epizody IV-VI (1977, 1980, 1983)
- Star Wars: Mara Jade (2013)
- Trylogia Thrawna (2025, 2028, 2031)
...i do tego dwa seriale:
- Star Wars: The Old Republic (2010+)
- Star Wars: The Dark Times (2020+)


LucasArts kiedyś robił świetne gry: zaczynał od przygodówek nie związanych z marką Star Wars, później powstawały już produkty będące częścią tego świata, w większości produkty które wpisały się na stałe do historii gier komputerowych, takie jak serie X-Wing, KotOR czy Jedi Knight. Dlaczego od 2005 roku nie dostaliśmy żadnej dobrej gry? The Force Unleashed nie było takie złe, nie wpisało się jednak do kanonu jako coś fantastycznego, to już sequel bardziej zawiódł, ale mimo wszystko, od tych 7 lat oprócz Wyzwolonej Mocy dostaliśmy jedynie same idiotyczne i słabe gry zarabiające na marce The Clone Wars czy stworzone specjalnie pod wymyślne konsole. 1313 to duża szansa dla tej firmy, szansa która mam nadzieję nie zostanie zmarnowana.

Gdybym był Lucasem, to bym rozbił LucasArts na dwie grupy, jedna robiłaby przygodówki i próbowała stworzyć jakieś ciekawe gry które mogłyby pretendować do zapisania się w historii gier jako "klasyki", a druga tworzyła by dalej gry Star Wars. Dlaczego nie kontynuowano serii Battlefront 3? Gra była praktycznie GOTOWA, LucasFilm stwierdził, że nie znajdą pieniędzy na marketing (a po co marketing, skoro Battlefront miała rzesze fanów, a branża sama będzie o tym pisać?) i anulowali projekt. Ja bym trzecią część dopracował i wydał. Dlaczego nie kontynuowano Republic Commando? Ja bym wydał sequel z podtytułem "Order 66", a następnie stworzył nową serię "Imperial Commando" o różnorakich przygodach komandosów Imperium np. związanych z Czystką czy zaprowadzaniem "porządku" w Imperium. Reaktywowałbym X-Wingi, żadnego dobrego symulatora walk w kosmosie nie było od wielu lat. Zabrałbym się też za nowe RPG, np. tworząc KotOR3 dziejący się po TOR albo może jakąś nową serię w czasach Nowej Ery Jedi (okres zupełnie nie wykorzystany w grach komputerowych). Stworzyłbym również sequel Empire at War w klimacie Wojen Klonów: Republic at War, czyli wypasiony RTS w który można by grać na turniejach! Do tego później uzupełnianie grami kolejnych filmów o których pisałem wyżej. Pomysłów i możliwości jest cała masa, potencjalnych kupców znajdziemy nie tylko wśród wielomilionowej rzeszy fanów, ale też wśród milionów graczy. Taki potencjał!

Książki dają radę. Wszystko obecnie trzyma się kupy, serie tworzone są z głową, a autorzy dobrze dobierani. Nic bym nie zmienił, ale...
Gdybym był Lucasem, to szanowałbym i interesował tym co jest tworzone w EU. Dbałbym o to, aby filmy, seriale, gry i książki tworzyły jedną spójną całość. Tworzyłbym więcej książek w czasach Starej Republiki oraz tych jeszcze sprzed momentu jej utworzenia. To się teraz zaczyna dziać: wydano wiele książek SWTOR i planowana jest książka w okresie narodzin Jedi, ale pewnie bym to zrobił szybciej.

Komiksy są... cóż, nie bardzo do mnie trafia ta forma przedstawiania fabuły. Wydano wiele dobrych serii, niektóre mniej (nie akceptuję serii Legacy która moim zdaniem zabija potencjał wydawanych daleko po Powrocie Jedi książek), ale jest w porządku.
Gdybym był Lucasem to mimo wszystko stawiałbym książki wyżej. Tworzyłbym komiksy na podstawie książek, albo uzupełniał jedynie ich fabułę. Pozwoliłbym się bawić twórcom komiksów w czasach przed-filmowych, jednak nie wydałbym zgody na tworzenie czegoś w rodzaju serii Legacy - daleko po filmach - ograniczając tym pisarzy książek.

I to byłoby na tyle mojego fantazjowania, do następnego razu!

PS Dobra rada na dziś: jak Ci smutno, pierdolnij sobie w głowę, wypij 4 piwa i pomyśl jak to inni mają gorzej.

sobota, 1 września 2012

Atak Lucasa - Dlaczego Filoni jest niewinny

Obecna sytuacja Expanded Universe oraz The Clone Wars jest fanom znana i możliwa do określenia jako "trudna". Niektóre kroki i decyzje twórców tego animowanego serialu zostały przyjęte przez fanów bardzo chłodno i krytycznie aż do tego stopnia, że jest wiele osób całkowicie odrzucających ten produkt i nie uznających go jako części EU. Są też radykałowie którzy wysuwają TCW ponad całą resztę, ale jest to zdecydowana mniejszość, bądź nieświadomi ludzie dla których EU="przygody Luke'a po Powrocie Jedi" (z jaką to teorią spotkałem się niedawno w komentarzach na oficjalnym facebooku TCW).

Kto jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy? Gdzie się podziali ludzie którzy mieli zadbać o spójność tego świata, a którzy bardzo bacznie obserwują autorów książkowych i komiksowych? Dlaczego Strażnik Holocronu czuje się zagubiony tak samo jak fani Star Wars na całym świecie? Czy można czuć się bezpiecznie i czy Odległej Galaktyce nie grozi podział na dwa universa albo - co gorsza - reboot?

Wiele osób oskarża o tę sytuację Dave'a Filoniego, twarz serialu i osobę za niego odpowiedzialną. Ten facet - nazywany Kapelusznikiem ze względu na kapelusz z którym się nie rozstaje - jest pod ciągłym ostrzałem sympatyków EU. Czy słusznie? Moim zdaniem nie.
Dave od początku chciał tworzyć serial z poszanowaniem dla EU i pominięciem głównych bohaterów z filmów, takich jak Anakin, Obi-Wan czy Yoda. Chciał skupić się na klonach, mniej ważnych Jedi i różnych wojennych historiach. Niestety wtedy do akcji wszedł George Lucas i powiedział "nie, ja chcę Anakina, Obi-Wana i jakąś nową sympatyczną postać". To wtedy zaczęły się wszelkie kontrowersje, jeszcze zanim pojawił się pierwszy trailer do filmu kinowego fani z gigantycznym oburzeniem przyjęli informacje o padawance Anakina, Ahsoce Tano (do której zdążyliśmy się przyzwyczaić, jednak jeszcze 5 lat temu był to szok i skandal). Otóż to Lucas jest tak naprawdę głównym twórcą TCW - to on wymyśla te wszystkie historyjki, to on decyduje o tym kto się na ekranie pojawi, kto zginie i jak potoczy się akcja. Filoni na Celebration VI się żalił (oczywiście delikatnie i poprzez śmiech, w końcu George'a się nie krytykuje), że nie ma zbyt dużego wpływu na serial. Podał przykład: przyniósł Lucasowi zbiór informacji (wziętych z EU) o Mandalorianach i jakieś propozycje historii z nimi związanych i... Lucas wszystko odrzucił, po czym zaproponował własne pomysły z nimi związane (które ledwo-ledwo udaje się ostatnio uratować). Podobnie było np. z Evanem którego zabito przedwcześnie mimo tego, że ginie on w książce dziejącej się po zakończeniu Wojny. W nadchodzącym sezonie podobny manewr mają zamiar zrobić z Adi Gallią - ubić ją i tym samym przekreślić całą komiksową serię "Obsesja" (która i tak wygląda dość kiepsko przez wątki Asajj). Lucas - który nie zna EU - ciągle myśli nad różnymi rozwiązaniami, a kiedy na coś wpadnie to dzwoni do Filoniego (o każdej porze dnia i nocy) i każe mu notować. Niesamowicie naciągany i niepotrzebny (no chyba, że z marketingowego punktu widzenia...) powrót Dartha Maula to też pomysł George'a.
Moim zdaniem machinacje w Expanded Universe to nic innego jak brak szacunku dla historii już stworzonych, dla ich twórców i dla całego Rozszerzonego Świata Star Wars. Bezczelnością jest też branie do serialu postaci stworzonych w EU takich jak np. Asajj Ventress i budowanie dla nich historii nie związanych z tym co wymyślili ich twórcy.

Problemem wydaje się tutaj nastawienie Lucasa do EU - uważa on, że istnieją dwa światy: jego świat (zbudowany w filmach i teraz w TCW) oraz świat książek, komiksów i gier. Twierdzi on, że Star Wars to historia Anakina Skywalkera i że po jego śmierci nic się nie wydarzyło. Rozumiem to, on jest Stwórcą, on wymyślił ten świat - Jedi, Sithów, Moc, Imperium, Wojny Klonów - ale dlaczego pozwolił innym - autorom książek, komiksów czy scenarzystom gier - bawić się w jego świecie jego zabawkami, skoro nie ma zamiaru szanować ich twórczości? Chodzi tylko o kasę? Chyba tak, nie bez powodu fani lubią w Internecie nazywać go per "Luka$" bądź "LuCa$h".

To również nie jest też do końca tak, że Lucas nie pracował nigdy z EU. Konsultował się on z niektórymi autorami przy tworzeniu takich książek jak "Labirynt Zła" (dziejący się tuż przed Zemstą Sithów - mam nadzieję, że Lucas pamięta o tej pozycji i będzie pamiętał tworząc zakończenie Wojen Klonów) czy "Darth Plagueis" (nakreślił tę historię), pomagał przy tworzeniu historii do pierwszej części "The Force Unleashed" a nawet napisał wstęp do "Punktu Przełomu" (książki z Wojen Klonów - moim marzeniem jest przeniesienie tamtej historii do TCW). Lucas również użył nazwy "Coruscant" w Prequelach, nazwy która pojawiła się pierwszy raz w Trylogii Thrawna (chociaż kto wie, może to Zahn zapytał się go jak się nazywa stolica i tak to wyglądało). Więcej takich przeniesień z EU do filmów można znaleźć na tej liście. Odbywa się to niestety najczęściej tak, że to co się Lucasowi podoba to to zaakceptuje i weźmie, a to co nie to po prostu odrzuci. Znany jest też z tego, że jest wybredny. Pewnie wiecie, jak wyglądało tworzenie filmów: Lucas ogłaszał, że potrzebuje statku kosmicznego, więc dziesiątki artystów siadało i tworzyło różne projekty. Któregoś dnia Lucas przychodził, oglądał i swoją sławną pieczątką zaznaczał co mu się podoba, a co nie (oglądając dokumenty z planu zauważyłem, że artyści sprawiają wrażenie niesamowicie przerażonych kiedy George decyduje). Wtedy artyści siadali i modyfikowali rzeczy które Stwórcy się podobały, ewentualnie coś po prostu przechodziło dalej jeśli było naprawdę dobre (czytaj: według Lucasa).

Nie chcę też krytykować tego człowieka całkowicie obrzucając go błotem, absolutnie nie! Szanuję go za to, że to dzięki jego pracy i wyobraźni możemy bawić się Odległą Galaktyką na różne sposoby. To on wymyślił Moc, Chewbaccę i to on ciężko walczył o pieniądze na produkcję pierwszego filmu. Również jemu zawdzięcza się współczesną technologię tworzenia filmów, głównie efektów specjalnych. Gdyby nie Lucas i jego rozwiązania, nie byłoby ILM i nie byłoby takich dzieł jak Obcy czy dzisiejszy Avengers. Jego wielki wkład w historię kina jest nie do podważenia, jak i jego ojcostwo nad Star Wars.
Problemem jest jego brak szacunku dla produktów - książek, komiksów - których stworzeniu dał zielone światło i na których zarobił i zarabia gigantyczne pieniądze. Dajesz komuś bawić się Twoimi zabawkami i budować zamki w Twojej piaskownicy? To szanuj te zamki, nie depcz po nich. Da się to zrobić - pokazali to twórcy Star Wars: The Old Republic ładując do tej gry wszystko co się tylko dało wziąć z EU i budując wokół tego nowy wspaniały świat, bohaterów i wydarzenia. Dokonali w sposób perfekcyjny tego, czego nie do końca udało się dokonać twórcom TCW, serialu który jednak staje się coraz lepszy z sezonu na sezon.

Sezon 5 zapowiada się dobrze, chociaż niestety taki urok trailerów, że mogą człowieka omamić i jedynie narobić smaka. Mam nadzieję, że w końcu EU zostanie wykorzystane w stu procentach, przynajmniej we wspomnianym przeze mnie połączeniu serialu z III Epizodem, do czego w końcu musi dojść.

Niech Moc będzie z Wami.