poniedziałek, 23 listopada 2015

Pięć rzeczy, które muszą znaleźć się w The Force Awakens


Do premiery siódmego epizodu Star Wars pozostał niecały miesiąc. Uczucie towarzyszące pisaniu tego zdania można podsumować jednym słowem: surrealistyczne. Jeszcze 3 lata temu finałowe sceny Return of the Jedi wywoływały u mnie łzy smutku wynikające z wrażenia, że "to już jest koniec, a Lucas nie nakręci kolejnych części". Były książki i komiksy, jasne, czytałem wszystkie, ale miejsce Gwiezdnych Wojen jest przede wszystkim na wielkim ekranie.

I jak to powiedział Han Solo: "Chewie, we are home!".

Co, oprócz dobrej fabuły i mistrzowskiego wykonania, musi mieć The Force Awakens? Co jestem w stanie przewidzieć? Co musi mieć ten film, aby godnie nosić miano kolejnej części Sagi Star Wars?


  • Wipe transitions: czyli charakterystyczne przejścia pomiędzy scenami, polegające na "przesuwaniu" obrazu w lewo, prawo, górę, dół, po skosie, okręgiem czy nawet w pionowych paseczkach czy prostokątach. Zdarza się, że wipe transitions "wplecione" są Gwiezdne wojny bez wipe transitions to nie Gwiezdne Wojny!
  • Nooooooooooooooooo!, czyli wyraz smutku protagonisty, związany najczęściej ze śmiercią bliskiej osoby. W każdej części ktoś krzyczy, choć najbardziej znany jest Darth Vader z RotS, którego rozpacz po śmierci Padme stała się internetowym memem. Co ciekawe, wersji Blu-Ray okrzyk Vadera został nieco przycięty.
  • Odcinanie kończyn: każdy epizod Star Wars zawiera sceny odcinania rąk, nóg, głowy albo nawet całego torsu. Tak też powinno być z siódmą częścią. Zgaduję, że spotkanie Kylo Ren i Finna na lodowej planecie nie zakończy się dobrze dla naszego ex-szturmowca...
  • I have a bad feeling about this, czyli charakterystyczna linijka dialogu, która została wepchnięta w każdą część Gwiezdnych Wojen. Słowa te wypowiada Obi-Wan w pierwszej scenie TPM, Anakin na Geonosis w AotC, znów Obi-Wan podczas Bitwy o Coruscant w RotS, Luke na widok Gwiazdy Śmierci i Han w zgniatarce śmieci w ANH, Leia w brzuchu Exogortha w TESB i wreszcie C-3PO w Pałacu Jabby i Han Solo na "uczcie" u Ewoków w RotJ.
  • May the Force be with you, czyli tekst już kultowy - pozdrowienie używane z oczywistych względów przez członków Zakonu Jedi, a później rebeliantów w celu przypomnienia o tym, o czym chciałoby Imperium żeby mieszkańcy Galaktyki zapomnieli Jestem pewien, że pojawi się w filmie więcej niż dwa razy, co nie znaczy, że raz nie wystarczy.


Mam nadzieję, że The Force Awakens będzie nie tylko bardzo dobrym filmem z gatunku space fantasy, ale też godnie nosić miano siódmej części szerszej Sagi. Przed Kathleen Kennedy, J.J. Abramsem, Lawrencem Kasdanem i innymi zaangażowanymi w projekt filmowcami trudne zadanie, dźwigają oni bowiem na barkach dziedzictwo kulturowo-społeczne, którego wpływu na życie milionów ludzi trudno porównać do czegokolwiek innego. Mam nadzieję, że się nie zawiodę, oraz że słynne słowa Lucasa - "it's like poetry, it rhymes" - będą miały odzwierciedlenie również w filmach, w których produkcję Flanelowiec nie jest zaangażowany. Oprócz wymienionych przeze mnie oczywistych nawiązań i powtórzeń, warto także pamiętać, że DNA Gwiezdnych Wojen to Cambell, to znane z mitologii motywy, proste historie o podróży bohatera i walce dobra ze złem. Oczekuję od nowych filmów zachowania tego ducha, przy jednoczesnym, odważnym, odkrywaniu nowych, niezbadanych wcześniej ścieżek. Czy się uda? Zobaczymy już za kilka tygodni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz