środa, 6 listopada 2013

Episode VII: pięć rzeczy które chcę zobaczyć, i pięć których nie chcę


Chcę w Episode VII:

1. Silnych postaci kobiecych
Silnych i ładnych, w jak największych ilościach. Nie licząc oczywiście Lei i Padme, w filmach Star Wars tego typu istoty przewijały się głównie w tle (Aayla, Luminara, Bariss, Oola, dwórki), dlatego byłoby miło gdybyśmy tym razem zmienili trochę układ sił. Jest na to szansa, ponieważ Abrams wielokrotnie przyznawał, że taki koncept Star Wars zbudowanego wokół silnej postaci kobiecej jest interesujący. Dodatkowo, jeśli w nowych filmach nie pojawią się ładne Twi'lekianki, będę bojkotował całą markę niezależnie jak dobra będzie historia!

2. Epickich scen batalistycznych i walk na miecze świetlne
Bitwa o Hoth i Bitwa o Geonosis to największe bitwy naziemne jakie widzieliśmy, natomiast Bitwa o Endor i Bitwa o Coruscant to największe bitwy kosmiczne. Oprócz nich oczywiście pojawiły się walki miejskie na Naboo, partyzanckie na Endorze, ciekawe stercie nad Yavinem i cała masa mignięć z walk pod koniec Wojen Klonów. Liczę na to, że ujrzymy również w tej części jakąś akcję - czy to w kosmosie, czy na powierzchni jakiejś egzotycznej planety. Kto wie, może biegnące na siebie armie Jedi i Sithów? Taaak, to by było epickie. Chcę też jak najwięcej walk na miecze świetlne. Oczywiście ich rozmach musi przypominać Prequel Trilogy, nie ma mowy o powtórce ze statycznej walki z ANH. Liczę na wymyślną choreografię, ciekawe otoczenie i mocną dawkę emocjonalną!

3. Nowe, egzotyczne planety
W każdej części pojawiają się planety wyjątkowe: pokryta lodem Hoth, pustynna Tatooine, lesisty Endor, skąpany w chmurach Bespin, piękna Naboo, i cała masa innych planet, włącznie z kilkoma pięknymi lokacjami pojawiającymi się na moment w sekwencji Rozkazu 66. Chciałbym zobaczyć coś wyjątkowego, coś nowego. W The Clone Wars pojawiło się wiele planet które mogłyby być wykorzystane, podobnie EU, ale nie pogardziłbym jakąś całkowicie nową.

4. Dialogów które będziemy pamiętać na wieki
Cała masa tekstów z Sagi Star Wars wpisała się na stałe do kanonu popkultury, kultury i życia codziennego. Kto nie zna frazy "niech Moc będzie z tobą", mądrości Yody czy słynnego "- Kocham cię. - Wiem."? Przy całej masie filmów usiłujących wprowadzać sprawne dialogi i chwytliwe teksty dość trudno powtórzenie tego sukcesu Gwiezdnych Wojen, ale kolejny Epizod jest idealną okazją aby trafić na podatny grunt całej masy fanów.

5. Wizualnej i dźwiękowej orgii
Zalicza się do tego wszystko: efekty specjalne, montaż,  sposób pokazywania scen, muzyka, dźwięk. Zawsze stało to na najwyższym poziomie, a klatki z filmów można oprawiać jak obrazy. Chciałbym, żeby Epizod VII był tak piękny, abym miał wielki problem z wyborem poszczególnych ujęć do wrzucenia na tapetę bądź jako zdjęcie w tle na Facebooku, oraz tak fantastyczny muzycznie abym nie mógł przestać słuchać soundtracka.


Nie chcę w Episode VII:

1. Zrujnowania Expanded Universe
Nawet jeśli ze zmianami, to chciałbym, aby nowe Epizody nie nadpisywały ani nie ignorowały wydarzeń i postaci z którymi zdążyłem się już przez ostatnie kilkanaście lat zżyć. Niektóre z tych książek prezentują niezwykle wysoki poziom, więc naprawdę nie wiem jak dobry musiałby być scenariusz nowych Epizodów, żebym wybaczył ewentualne naruszenia kanonu. Nie lubię również koncepcji wielu wymiarów (Marvel) czy podróży w czasie (Star Trek), więc takie pośrednie "rozwiązania" absolutnie niczego by nie zmieniły. Myślę, że postaci wprowadzone w EU idealnie mogłyby się wkomponować w nową Trylogię i nie wyobrażam sobie innej wersji wydarzeń z czasów po Powrocie Jedi.

2. Lens flares
Czyli nadużywanego przez Abramsa "efektu optycznego pojawiającego się na obrazie na skutek interakcji promieni światła z soczewkami obiektywu kamery" (za wikipedią). Czasami może i wygląda to dobrze, ale nigdy czegoś takiego w Star Wars nie było, więc nie widzę powodu dla którego miałoby się pojawić.

3. Tatooine
No dobra, dopuszczam odwiedzenie tej planety "na moment", ale tylko na moment, i to najlepiej nie od razu w VII części. Tatooine to zadupie, które przypadkiem było miejscem urodzenia się Wybrańca i przez to również miejscem w którym ukrywał się dorastający Luke. Planeta pojawia się w pięciu na sześć Epizodów i starczy! Żadnych "nostalgicznych" zagrań w tym kierunku nie chcę, mam ich wystarczająco dużo w praktycznie każdej grze Star Wars i całej masie książek.

4. Osadzenia fabuły "gdzieś poza cywilizowaną Galaktyką"
Jest to jeden z postulatów słynnego filmiku w którym ktoś przedstawia cztery elementy kluczowe dla tego, aby nowe Gwiezdne Wojny były dobre. Dla mnie jest to żałosny pokaz czystego hejtu na Prequele, dlatego umieszczam tutaj ten aspekt, który zirytował mnie najbardziej. Chcę zobaczyć Coruscant, chcę zobaczyć wydarzenia ważne dla Galaktyki na najwyższym szczeblu, chcę poznać kulisy polityczne i historyczne wydarzeń w filmie. Nie chcę aby fabuła była osadzona na siłę na jakimś zadupiu, oddalonym od centrum GFFA i imitującym wrażenie "niewiedzy" i osamotnienia.

 5. Zbyt dużej roli Hana, Luke'a i Lei.
Wiem, że są to postaci bardzo ważne, ale czas na nowych bohaterów. Każda Trylogia opowiada historię innego pokolenia rodziny Skywalker, czas więc przekazać pałeczkę z rąk Wielkiej Trójki do rąk potomków Solo i Skywalker. Szansa na dokonanie tego była pod koniec serii NEJ, niestety nie została wykorzystana i szczerze jestem już zmęczony czytając o heroicznych wyczynach tych podstarzałych już bohaterów. Nie wydaje mi się również - nie ważne jak bardzo bym ich lubił - aby oglądanie biegających na ekranie sześćdziesięcioletnich, przygrubych i sflaczałych dziadków dawało mi poczucie satysfakcji. Leia od trzydziestu lat nie wygląda dobrze w Złotym Bikini...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz